sobota, 4 czerwca 2016

BLOG ZAWIESZONY

Blog zawieszony na czas nieokreślony  z powodu moich problemów zdrowotnych.
Zdiagnozowano u mnie anoreksje bulimiczną.

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział XV

   Zniecierpliwiony czekałem w domu aż Takano-san wróci. Teraz czułem się tam trochę obco. Jakby to już nie był mój dom. Mimo iż wszystko pozostało na swoim miejscu, to dalej czułem się  jak intruz. Niczego nie dotykałem, po prostu stałem dalej ubrany w przedpokoju. Ze zdenerwowania tupałem nogą. Co takiego chciał mi jeszcze powiedzieć? Może okaże się, ze to wszystko zwykłe nieporozumienie i będziemy razem tak jak dawniej? Nie, to nie było możliwe. Takano nie mówiłby takich rzeczy, gdyby nie był tego w stu procentach pewny.
    Drzwi się tak głośno, że aż podskoczyłem. Niepewnie odwróciłem się w stronę Takano. Jednak, gdy zobaczyłem na jego twarzy wielki uśmiech, coś mi nie pasowało.
   - I co się cieszysz? - mi zdecydowanie nie było do śmiechu. Jednak ten zignorował moje pytanie i po prostu rzucił się na mnie. Zaczął mnie ściskać i śmiać się na cały głos. Już całkiem mu odbiło?! Mimo to w tamtym momencie zrobiło mi się przeraźliwie gorąco, a serce zaczęło bić szybciej.
   - O-odsuń się ode mnie! - krzyknąłem odpychając go z całej siły. W tamtym momencie znieruchomiał i powoli zaczął się ode mnie odsuwać. - Uspokoiłeś się? - warknąłem. Miałem już tego powoli dość.
   - Tak..
   - To może wyjaśnisz mi o co tu do cholery chodzi?! - powoli traciłem cierpliwość.
   - Trochę długo to zajmie, ale..
   - Ja mam czas. - powiedziałem i usiadłem na kanapie zakładając nogę na nogę. Po raz pierwszy dotknąłem czegoś w tym domu.
   - Nie wiem od czego zacząć..
   - Może od początku? - zasugerowałem. Wiem, ze moje zachowanie w stosunku do niego było niemiłe, ale tylko to mogłem w tym momencie zrobić. Musiałem jakoś zwalczyć tę pokusę ponownego przytulenia się do jego ciepłego ciała.
   - Okej.. - szepnął i spojrzał na mnie.



EDIT: Cofamy się do 8 rozdziału.
-Perspektywa Takano-

*Kursywa, w tym kontekście, oznacza wspomnienia :)



   Gdy już siedziałem w biurze przedstawiono mi nowego pracownika.
   - Dzień dobry. Nazywam się Hasegawa. Miło mi pana poznać.
Podałem mu dłoń.
   - Mnie również. Nazywam się Masamune Ta..
   - Ależ nie musi się pan przedstawiać! Doskonale wiem kim pan jest. Śledziłem pana karierę odkąd.. - w tym momencie rozpoczął swój monolog.
Zignorowałem go i podszedłem do swego biurka biorąc najnowszy manuskrypt.
   - Proszę to po prostu przejrzeć. - położyłem dokument na jego stanowisku pracy. - Jutro ma mi pan szczegółowo wyjaśnić, dlaczego w podanych miejscach naniosłem poprawki. - powiedziałem i uśmiechnąłem się przez ramie.
   - Tak jest. - powiedział tylko.
Przez następny miesiąc spotkałem się z Ritsu tylko raz. Nie miałem nawet chwili, by wyjść z biura. Nawał obowiązków powoli sprawiał, że zaczynałem być strasznie drażliwy.
   - Takano. - jakiś głos wyrwał mnie z moich zamyśleń.
   - Co znowu? - warknąłem.
   - O której dzisiaj wychodzimy?
   - Wychodzimy? Niby gdzie? - spojrzałem na Hatoriego jak na idiotę. Nie miałem zamiaru nigdzie iść.
   - Dzisiaj wieczorem jest przyjęcie powitalne dla nowego pracownika naszego wydziału. - powiedział, jakby było to coś oczywistego.
   - Przecież nie muszę tam być.
Mam spędzać czas z nowym, zamiast odwiedzić Ritsu? Niedoczekanie!
   - Jest pan redaktorem naczelnym, musi się pan tam pojawić chociaż na chwilę. - nalegał.
   - Półtorej godziny, nie więcej. - zgodziłem się. Odbębnię to, co powinienem i pójdę do Ritsu. Tak długo się nie widzieliśmy..
   - To idziemy?
   - Już?
   - Jest już dwudziesta Takano.
Zaskoczony spojrzałem na ścianę, na której wisiał zegar. Rzeczywiście, była już dwudziesta.. Totalnie straciłem dzisiaj poczucie czasu. Po chwili jednak uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy zobaczyłem twarz Ritsu na tapecie w moim telefonie, jeszcze z czasów szkolnych.
   - Bo pójdziemy bez pana. - powiedział Kisa. Zrezygnowany wstałem z miejsca i ruszyłem za nimi.
   Jak się okazało, poszliśmy do zwykłego pubu. Najwyraźniej moi współpracownicy wyznawali zasadę: Schlej się do nieprzytomności, a potem wszystko samo
 się potoczy
Zamówiłem jednego drinka i udawałem, że przysłuchuję się ich rozmowie.  W tym momencie moje myśli były gdzie indziej. Choroba Ritsu była poważnym problemem. Wszystko stało się tak niespodziewanie, że już sam nie wiedziałem co robić. Musieliśmy sami poradzić sobie z tym wszystkim, a przez moja pracę nie mogliśmy nawet spokojnie porozmawiać. Nasz związek i tak był nie stabilny a do tego wystawiono go na kolejną próbę. Tego było już za wiele.
   - Wychodzę. - oznajmiłem wstając - Poproszę o rachunek. - wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
   - Ale już? Szefie.. - jęknął Kisa, który prawdopodobnie już wypił za dużo, a nie minęło więcej niż czterdzieści minut. 
   - Mówiłem, że nie mam dzisiaj czasu. - powiedziałem i zapłaciłem rachunek. Nawet nie zauważyłem, jak wypiłem cztery whisky z lodem.
   - To może przy okazji odprowadzi pan Hasegawę do domu? Wydaje się, że już jest lekko wstawiony..
I rzeczywiście. Hasegawa leżał z głową na stole i machał szklanką prawdopodobnie prosząc o więcej alkoholu.  
   - A co ja jestem, jego matka?
   - Ja muszę jeszcze wrócić do biura, a po Kisę zaraz przyjdzie znajomy.
   - Na pewno nie będę robił za niańkę. - dalej upierałem się przy swoim. 
   - Takano, zachowujesz się jak dziecko. 
Spojrzałem na niego spode łba. Sm nie byłem do końca trzeźwy, a do tego miałem odprowadzać debila, który nawet nie wie ,ile jest zdolny wypić? Ten wieczór nie zapowiadał się zbyt zachęcająco.
   - Dobra, chodź. - powiedziałem i chwyciłem za pod ramię. - Ale zaprowadzę go tylko do najbliższego hotelu. Nie dalej.   
   Najbliższy hotel był tylko kilka minut stąd, więc nie miałem większego problemu z odprowadzeniem Hasegwawy. Po opłaceniu pokoju, zaprowadziłem go do środka.
~ ♥ ~

   - To wszystko co pamiętam.
   - I co to mi da? - teoretycznie ta jego opowiastka nic nie wniosła do naszej sytuacji.
   - Otóż bardzo dużo.
   - No to słucham, bo jak na razie nic nie wskazuje na to, by twoja opowieść była jakimś wytłumaczeniem na to, co się stało.
   - Mówiłem, że po wejściu do hotelu moje wspomnienia  urywają się. Gdy nad ranem wstałem, leżałem w łóżku nagi, a obok mnie leżał właśnie Hasegawa. - poczułem jak część mojego serca pęka. - Logicznym było to, że wywnioskowałem iż właśnie spędziliśmy razem noc.
   - A nie było tak? - teraz zaczynałem się gubić.
   - Otóż nie!
   - Możesz przestać z tym "otóż"? To irytujące.
   - Tak, tak.. - wymamrotał, widocznie zbyt podekscytowany, by mówić normalnie. - Tak więc rozmawiałem dzisiaj z Hasegawą. Nasza rozmowa trwała może pięć, dziesięć minut, ale pierwsze zdanie, które wypowiedział przyprawiło mnie o taki wybuch szczęścia, że..
   - Możesz przejść do sedna?
   - Hasegawa sądzi, że ze mną nie spał.
Dudnienie mojego serca było słychać chyba dwa piętra wyżej. Jak to..  Jednak nie spali ze sobą? 
   - Jak to? - powtórzyłem swoje myśli na głos.
   - Po prostu! Jest pewny, że tego nie zrobiliśmy. Twierdzi nawet, że gdy obudził się w nocy, to ja, w samym ręczniku, leżałem na podłodze i grzecznie spałem! Sam wciągnął mnie na łózko i przykrył kołdrą, bo jak twierdzi "Nie chciał, bym się przeziębił".
Nawał informacji sprawił, że musiałem usiąść. Wszystko wydawało się czymś tak nierzeczywistym, że musiałem uszczypnąć dwa razy, by upewnić się ,ze nie śnie.
   - Proszę, uwierz mi. Nie mam innego wytłumaczenia. Zawsze tu byłem i jestem dla ciebie. Nie wiem co powinienem jeszcze zrobić, byś mi wybaczył.
   - Już nic nie musisz robić. - powiedziałem wtulając się w jego klatkę piersiową. On tylko przytulił mnie mocniej i pogłaskał po włosach. Po chwili odsunąłem się od niego i spojrzałem prosto w oczy. Oczy, które wyrażały tylko dwie, proste emocje. Miłość i szczęście.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do naszego wspólnego pokoju. Ruszyłem za nim bez jakiegokolwiek sprzeciwu. Oboje chcieliśmy tego samego, a Takano-san zdawał się być dziś delikatny, jak nigdy dotąd. Ja za to dzisiaj wydawałem się być trochę śmielszy niż zazwyczaj. Jednak mimo to moją wstydliwa natura ujawniła się chwilę później, gdy Takano postanowił sobie mnie "obejrzeć", bo jak twierdził, dawno mnie nie widział, nie przytulał, nie całował. Każdy pojedynczy pocałunek, który składał na moim ciele, rozpalał mnie na nowo. Gdy wszedł we mnie, poczułem go w sobie tak mocno jak nigdy dotąd. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Chcieliśmy nacieszyć się wzajemnym widokiem, jakby to była nasza ostatnia noc razem. Jednak zdawała być się jedną z wielu.
   Chyba jestem z byt wrażliwy.

~ ♥ ~

   Rano byłem strasznie zdenerwowany. Powinienem się czuć swobodnie, ale było wręcz przeciwnie. Była sobota, więc prawdopodobnie cały dzień spędzimy razem. Spanikowany wyskoczyłem z łóżka i pognałem do łazienki. Czym prędzej wziąłem prysznic, umyłem zęby i uczesałem włosy. Dziś chciałem wyglądać jak najlepiej. Zrobić jak najlepsze wrażenie. Wyszedłem z łazienki i zajrzałem do sypialni. Takano nadal spał. To była moja szansa. 
Na palcach pobiegłem do kuchni. Zamierzałem przygotować śniadanie. Tak po prostu, pokazać się z lepszej strony. Na początku zaparzyłem herbatę. Wyciągnąłem patelnie i z nią w dłoni ruszyłem do lodówki. 
   - Ritsu! - usłyszałem jak ktoś krzyknął, a potem poczułem czyjaś dłoń na ramieniu. Ze strachu podskoczyłem, a patelnia wyślizgnęła mi się z rąk i upadła na podłogę. 
   - Takano, nie strasz.. - nie dokończyłem, bo sam zobaczyłem strach w jego oczach. - Co się stało?
   - Myślałem, że to był tylko sen.. Że nigdy się nie pogodziliśmy i..
   - Chciałem tylko zrobić śniadanie. - pokazałem mu patelnie leżącą na ziemi.
   - Ah.. Okej. - powiedział drapiąc się po głowie. - Idę wziąć prysznic. 
Jak powiedział, tak zrobił, a ja poczułem się lekko zakłopotany całym tym zdarzeniem. Aż tak mu mnie brakowało? Na samą myśl zrobiło mi się trochę cieplej na sercu.
   - A i nie zapomnij się spakować! - krzyknął wychylając się z łazienki.
   - Spakować? Gdzie? 
   - Jedziemy na wycieczkę. - posłał mi ten jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów i zniknął za drzwiami łazienki.  



______________________________________________________________________________________________________

Wszyscy są pewnie zawiedzeni, że rozdziału nie było tyle miesięcy. Do tego przerwałam w takim momencie, że (Tu brzydko się wyrażę) można było dostać kurwicy XD. Uważam, że nie mam sensu się tłumaczyć, więc powiem tylko, że liczę iż rozdział wam się podobał.

W następnym wycieczka naszych bohaterów ♥. Wyczekujcie!

Dziękuję, że jesteście,
L.





PS: Komentarz? Chce wiedzieć, ile osób to czyta :)