niedziela, 9 lipca 2017

Rozdział XVI

   Następnego dnia wstaliśmy równo o dziesiątej. Byłem strasznie podekscytowany tym wyjazdem, mimo iż był to tylko jeden dzień. Nie mogłem się nadziwić jak Takano załatwił nam obojgu wolne w ten sam dzień, do tego, że ostatnio dzieje się tak wiele rzeczy i mamy mnóstwo pracy. To będzie nasza pierwsza, wspólna wycieczka. Nie jechaliśmy jakoś specjalnie daleko, Takano-san wynajął malutki domek nad jeziorem, niedaleko miasta. Trwało lato, więc grzechem by było nie skorzystać z tak pięknej pogody jaką ofiaruje nam ta pora roku.
Mimo to byłem trochę zły na Takano, że nie powiedział mi wcześniej o tym wyjeździe. Bądź co bądź musiał planować to z wyprzedzeniem, by mieć czas na załatwienie wszystkich formalności. Gdyby powiedział mi wcześniej, pomógłbym mu z przygotowaniami i pokrył część kosztów. Jednak on, jak to on, zawsze brał wszystko na siebie, nie prosząc nikogo o pomoc. Mógłbyś choć raz schować swoją dumę do kieszeni i pozwolić mi się wspierać - pomyślałem zatrzaskując jeden z pojemników z jedzeniem. Planowaliśmy zjeść obiad na świeżym powietrzu, więc od rana szykowaliśmy różnorakie przekąski, także na czas jazdy.
Spakowałem wszystko do wiklinowego koszyka i umyłem ręce. Chwilę później poczułem czyjeś dłonie na swojej talii i uśmiechnąłem się lekko. Złapałem za  dłonie Takano i odwróciłem się przodem w jego stronę.
   - Wszystko już gotowe - powiedziałem obejmując jego szyję ramionami. Sytuacja między nami dalej była lekko napięta przez wczorajsze wydarzenia, więc próbowałem załagodzić ten spór na każdy możliwy sposób i jednym z nich był właśnie dotyk. Takano jeszcze bardziej zmniejszył dystans między nami i złożył lekki pocałunek na moim karku. Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem jego miękkie, kruczoczarne włosy. Były tak samo miłe w dotyku jak zawsze, uwielbiałem ich teksturę. Mógłbym się nawet pokusić o stwierdzenie, że były bardziej miękkie niż sierść kota.
- Zapakowałem wszystkie rzeczy do samochodu. Możemy już wyruszać - powiedział i chwycił za koszyk leżący na blacie w kuchni. Ja natomiast chwyciłem klucze wiszące na ścianie i ruszyłem za mężczyzną w kierunku wyjścia. Zakluczyliśmy dom i zjechaliśmy na podziemny parking, gdzie Takano jak zwykle parkował swój wóz. Usadowiłem się wygodnie na siedzeniu i zapinając pas włączyłem radio na pierwszej lepszej stacji. Takano zajął miejsce za kierownicą i uśmiechnął się do mnie szeroko.
   - Aż tak bardzo cieszy cię nasz wspólny wyjazd? - zapytałem odwzajemniając uśmiech.
   - Aż tak widać? - odpowiedział odpalając samochód. - Po prostu uwielbiam spędzać z tobą czas robiąc różne rzeczy.
Na myśl przyszło mi tysiące myśli, co mogą oznaczać, te "różne rzeczy". Momentalnie na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
   - Coś tu gorąco.. - uchyliłem swoją szybę i zacząłem wachlować się koszulką.
Takano parsknął śmiechem i włączył klimatyzację.
   - Chyba nie myślałeś o czymś nie stosownym, prawda? - zapytał, a ja próbowałem ukryć swoje krwistoczerwone policzki.
   - Oczywiście, że nie, głupku! - krzyknąłem zażenowany całą tą sytuacją. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Tylko ja od czasu do czasu podśpiewywałem różne piosenki razem z radiem, jeśli akurat znałem ich tekst. 
Okazało się, że domek, o którym wspominał Takano wcale nie był tak daleko od Tokio. Po wyjechaniu z miasta jechaliśmy niecałą godzinę, a już mogliśmy dostrzec piękny, wiejski krajobraz. Z każdej strony otaczały nas bezkresne pola ryżu i innych zbóż co jakiś czas przeplatane słonecznikami i chabrami. Czasem zazdrościłem ludziom żyjącym na co dzień w takich miejscach jak to. Było tu tak spokojnie, i można było poczuć taką unikalną atmosferę. Nie wiedziałem do końca jak to opisać. Myślę, że po prostu każdy mógłby poczuć się w tym miejscu jak we własnym domu. 
   - Jesteśmy na miejscu - Takano wskazał znajdujące się kilkanaście metrów dalej ogromne jezioro. Zgasił silnik i wyjął kluczyki. 
Odpiąłem pas i wyszedłem z samochodu, by rozprostować nogi. Jazda w takim upale potrafi zmęczyć. Rozciągnąłem się i rozejrzałem dookoła zauważając mały, drewniany domek, który miał być najprawdopodobniej naszym dzisiejszym schronieniem. Po chwili starszy mężczyzna wyszedł ze środka chatki i uśmiechnął się do nas serdecznie. Za nim wybiegła mała dziewczynka, która na moje oko miała około dziesięć lat. W dłoniach trzymała malutki bukiecik złożony z niebieskich chabrów, obowiązany różową wstążką. 
   - To państwo wynajęli na dzisiaj nasz dom? - zapytał staruszek, a ja spojrzałem na Takano, który nawet nie wiem kiedy znalazł się przy moim boku ze wszystkimi torbami leżącymi u naszych stóp. 
   - Tak, to my - Takano podał mężczyźnie dłoń i następnie oboje się mu przedstawiliśmy.
   - Nazywam się Takeda, a to moja wnuczka.
Dziewczynka stojąca obok gospodarza domu podeszła do nas nieśmiało podając ten malutki bukiecik kwiatów, który zauważyłem wcześniej. Miała krótkie czarne włosy zaplecione w dwa warkoczyki zakończone zielonymi gumkami w kształcie malutkich motylków. Na nosie leżały niebieskie okulary, które jeszcze bardziej powiększały jej już duże, brązowe oczy. Ukucnąłem przed nią i uśmiechnąłem się lekko.
   - To w ramach powitania - powiedziała podając mi kwiaty, a na jej usta wstąpił nieśmiały uśmiech.
   - Jak  masz na imię? - zapytałem.
   - Eiko.
   - Dziękuję, Eiko.
Wziąłem od niej bukiet i pogłaskałem lekko po głowie uśmiechając się szeroko. Następnie weszliśmy do domu wnosząc wszystkie torby. Skierowałem się do kuchni i napuściłem wody do szklanki, do której wstawiłem później kwiaty.
   - To miłe z jej strony, że pomyślała, by podarować nam coś w ramach przywitania, nie sądzisz? - zwróciłem się w stronę Takano, a on skinął głową rozpakowując nasze rzeczy. Ja natomiast ruszyłem obejrzeć wszystkie pomieszczenia. Znajdowała się tu mała łazienka, jedna sypialnia i kuchnia połączona z salonem. Wszystko wyglądało przepięknie i zacząłem się zastanawiać ile Takano przeznaczył pieniędzy na ten jednodniowy wyjazd.
   - Zaczynasz zwiedzanie od najważniejszego pomieszczenia? - zapytał kładąc mi dłonie na ramionach akurat wtedy, gdy stałem w sypialni.
   - Głupek - wymamrotałem pod nosem odpychając go od siebie. - Co będziemy teraz robić?
   - Co zechcesz, mamy dziś cały dzień dla siebie. Możemy cały dzień przeleżeć robiąc różne ciekawe rzeczy lub.. - nie pozwoliłem mu dokończyć zatykając jego usta dłonią.
   - Czy każda twoja dzisiejsza wypowiedź musi mieć jakiś podtekst? - wspomniałem mu podniesionym tonem. - Po prostu chodźmy na dwór przewietrzyć się czy coś..
Ten tylko się uśmiechnął i ruszył za mną. Krajobraz był tu naprawdę piękny. Jednak w pobliżu nie było zbyt wiele domków podobnych do naszego, więc można było  podejrzewać, że cały ten teren należał do tego starszego mężczyzny, który wcześniej nas przywitał.
 Mogliśmy czuć się tutaj swobodnie i nie martwić się spojrzeniami innych ludzi. Niepewnie spojrzałem na dłoń Takano-san. A co jeśli bym.. Prędko pokręciłem głową odganiając te myśli. Szliśmy w ciszy podziwiając wszystko wokoło, jednak zaczynałem się trochę martwić. Było kilkanaście minut po trzynastej, a pogoda zdawała się zmieniać na gorsze. Ze wschodu napływały ciemne chmury, a ja zaczynałem podejrzewać, że niedługo spadnie deszcz.
     - Co powiesz na kąpiel? – zapytał i nie dając mi żadnej szansy na jakąkolwiek odpowiedź, wziął mnie na ręce i ruszył w stronę jeziora z rozbawioną miną. Próbowałem wyrwać się z jego objęć, ale czarnowłosy nie robił sobie nic z mojego wysiłku. Zacząłem machać rękami i nogami z całej siły, nie miałem ochoty na popołudniową kąpiel w zimnym jeziorze pełnym zapewne jakichś obślizgłych robaków i najgorszego co może być, a mianowicie pijawek.
   - Bo znaczne krzyczeć – powiedziałem siląc się na groźny ton, jednak w środku ledwo wstrzymywałem śmiech.
   - Mi to nie przeszkadza, możesz krzyczeć i tak nie ma tu nikogo, kto by cię usłyszał – odpowiedział Takano podążając coraz szybszym krokiem w stronę jeziora. Naprędce wyrzuciłem z kieszeni nasze telefony nie zastanawiając się nawet, czemu telefon Takano jest właśnie w mojej. Chwilę później wylądowałem po głowę zanurzony w chłodnej wodzie. Jak najszybciej wynurzyłem się na powierzchnię łapiąc powietrze, jednak po chwili czyjeś silne dłonie wciągnęły mnie z powrotem pod wodę. Twarz Takano dzięki niebieskiej poświacie i lekkim promieniom słońca wyglądała jeszcze piękniej, mieniąc się niczym drogocenne kryształy. Zacząłem  się zastanawiać, jak  ktoś tak  przystojny  jak  on, mógł się zainteresować kimś takim  jak  ja.
Takano uśmiechnął się w moją stronę i niespodziewanie złapał za rękę przyciągając moje ciało do siebie. Zaskoczony wypuściłem powietrze z ust, a on jakby czekał na ten moment, przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i złączył nasze usta. Uchyliłem lekko usta, a Takano wsunął mi język do ust wypuszczając przy okazji trochę w powietrza w efekcie czego wokół nas zaczęły wirować malutkie, przezroczyste bąbelki. Złapałem go za materiał koszulki i razem wynurzyliśmy się na powierzchnię nie przerywając pocałunku. Zarzuciłem mu ręce na szyję i przylgnąłem do niego mocniej dając ponieść się chwili. Takano pogłębił nasz pocałunek i zjechał ustami na moją szyję. Zarumieniony oddychałem ciężko i wplątałem dłonie w jego włosy i przymrużyłem powieki. Poczułem jak jego ręce przechodzą z mojej klatki piersiowej pod koszulkę. Takano-san już miał podnosić materiał mojej bluzki chcąc się jej jak najszybciej pozbyć, gdy usłyszeliśmy w oddali dzwonek telefonu. Odsunąłem się od mężczyzny na kilka centymetrów i spojrzałem na niego błyszczącymi oczami z wypiekami na twarzy.
   - To chyba twój – wyszeptałem, sam nawet nie wiedząc dlaczego mówię tak cicho. Wzrok Takano przechodził to na moją twarz, to na brzeg jeziora. Widać było, że próbował podjąć decyzję o tym, czy naprawdę warto odbierać w tym momencie telefon.
   - Pieprzyć to, pewnie to i tak nic ważnego – powiedział kolejny raz obdarzając mnie tym gorącym spojrzeniem, co chwilę temu. W tym momencie telefon przestał dzwonić, by zaraz znowu wydać ten irytujący dźwięk. Takano spróbował się do mnie  zbliżyć, ale ja wyciągnąłem dłonie przed  siebie tworząc miedzy nami dystans.
   - Zwariowałeś? To musi być coś ważnego, skoro telefon nie przestaje dzwonić.
Mężczyzna niechętnie ruszył w stronę brzegu, a ja ochlapałem twarz wodą chcąc się ochłodzić. Czułem jakby wszystko wokół mnie wirowało, a woda wrzała.
   - Nie żartuj sobie ze mnie! Nie ma mnie jeden dzień, a wy już nie możecie poradzić sobie z robotą?! - głos Takano przepełniony był gniewem i zdenerwowaniem. Tak jak myślałem, ta wycieczka nie była dobrym pomysłem, w tak pracowitym okresie brakuje dwóch pracowników, a do tego redaktora naczelnego.
Mina mi zrzedła. Spuściłem głowę i wyszedłem z wody w całkowicie innym nastroju. Słuchałem jak Takano wydaje wszystkim polecenia przez telefon, w tym momencie czułem się bezużyteczny. Zrozumiałem także, że inni mogą myśleć iż jestem faworyzowany. Prawie zawsze gdy mnie nie ma w pracy Takano też bierze wolne. Mogą zacząć podejrzewać, że coś się między nami dzieje, a wtedy..
   - Onodera! - Takano położył mi dłonie na ramionach, a ja otrząsnąłem się ze swoich myśli. Spojrzałem w jego oczy przestraszony, nawet nie zauważyłem, kiedy skończył rozmawiać. - Wszystko w porządku?
Pokiwałem głową i schyliłem się po swoją komórkę dalej leżącą w źdźbłach trawy. W tym momencie na ekran spadła malutka kropla wody. Spojrzałem w górę zauważając, że całe niebo pokryte było szarymi chmurami, z których prawdopodobnie za chwile lunie deszcz.
   - Wracajmy do domu - powiedział łapiąc mnie za rękę.
   - Nie! Nie chcę jeszcze wracać! - zdenerwowany wyszarpnąłem dłoń z jego uścisku. Takano zmarszczył brwi i złapał mnie za ramię przyciągając do siebie.
   - Chodziło mi o to, byśmy weszli do domu. Zaraz zacznie padać - powiedział wskazując na ten drewniany dom stojący.
   - Oh - zakłopotany zakryłem twarz dłońmi.
   - O co chodzi, co się dzieje? - zapytał kładąc mi ręce na ramionach.
   - J-a po prostu boję się, że prze ze mnie wszystko idzie nie tak - wyrzuciłem z siebie w momencie, gdy lunął deszcz. - W pracy mają teraz problemy przez to, że nas nie ma i..
   - Jakie problemy? Chodzi ci o ten telefon? - zapytał, a ja pokiwałem głową. - Nic się nie dzieje, po prostu Hasegawa zawieruszył gdzieś ważny manuskrypt, który ma się ukazać w najnowszym numerze, ale już wszystko w porządku.
   - Na prawdę? - zapytałem zaskoczony.
   - Tak, więc przestań o wszystko siebie obwiniać. Chodźmy, co raz mocniej pada.
Weszliśmy do domu cali przemoczeni. Wiatr zaczął się wzmagać i nic nie wskazywało na to, że pogoda do końca dnia się poprawi. Wziąłem prysznic i przebrałem się w cieplejsze ubrania. W czasie, gdy Takano brał kąpiel rozłożyłem wcześniej przygotowane jedzenie na stolik w sali nie. Nudząc się włączyłem telewizor natrafiając na jakąś komedię. Usiadłem wygodnie na kanapie i wpatrzony w telewizor co jakiś czas sięgałem dłonią po kanapkę.

-Perspektywa Masamune-

   Wytarłem włosy ręcznikiem i wyszedłem z łazienki.
   - Onodera? - zawołałem wchodząc w głąb domu. Słysząc odgłosy telewizora skierowałem się w stronę salonu. Ritsu spał wygodnie na kanapie przytulając jedną z poduszek. Uśmiechnąłem się i przykryłem go kocem. Pogłaskałem jego miękkie, karmelowe włosy i odgarniając kilka kosmyków z czoła, złożyłem na nim lekki pocałunek. Wyłączyłem telewizor i posprzątałem resztki jedzenia ze stołu, chowając je do lodówki. Na dworze zaczęło bardzo mocno padać, ulewa przekształciła się w silną burzę. Naszej wycieczce nie sprzyjała pogoda, ale mimo to nie żałowałem, że tu przyjechaliśmy. Liczyło się po prostu to, że spędzamy razem czas, nic więcej nie potrzebowałem. Wiatr głośno szumiał, więc ruszyłem, by zamknąć okno, jednak przerwało mi donośne pukanie w drzwi.
   - Panie Takano, proszę otworzyć drzwi! - usłyszałem głos gospodarza i czym prędzej otworzyłem drzwi wejściowe.
   - Coś się stało? - zapytałem zauważając jego zmartwioną minę. Był przemoczony od stóp do głów.
   - Moja wnuczka.. Eiko zniknęła. Uciekła z domu po kolejnej kłótni jej rodziców. Na dworze szaleje burza, a ja nie wiem gdzie jej szukać. Pomyślałem, że może przybiegła tu, gdy zaczęło padać - pan Takeda cały trząsł się ze zdenerwowania. 
   - Niestety nie było jej tutaj, ale proszę się nie martwić, pomogę panu jej szukać - powiedziałem chwytając kurtkę.
   - Naprawdę? Nawet nie wiem jak panu dziękować!
Zerknąłem na Ritsu śpiącego na kanapie i wyszedłem na zewnątrz zamykając za sobą drzwi. Deszcz padał naprawdę silnie, do tego co jakiś czas słyszeliśmy donośne huki grzmotów. 
   - Czy wie pan, gdzie mogła uciec? Jakieś miejsca niedaleko, które lubi albo coś podobnego? - zapytałem zakładając kaptur na głowę, który w tym momencie i tak na niewiele się zdał, bo już byłem cały przemoczony tak samo jak pan Takeda. 
   - Nie mam pojęcia. Skoro nie schroniła się w waszym domu, to najprawdopodobniej poszła do lasu, by uniknąć deszczu dzięki koronom drzew. Tylko to przychodzi mi na myśl. Boże, by tylko się znalazła.. - mężczyzna złapał się za głowę i przymknął oczy.
   - Mówił pan, że uciekła z domu przez kłótnię rodziców? Gdzie oni teraz są?
   - Szukają jej po drugiej stronie jeziora. Niestety, moja córka i jej mąż coraz częściej myślą o tym, by się rozstać. Mojej Hanako niestety nie odpowiada życie na wsi, do tego wypomina mojemu zięciowi, że sam wyjeżdża do miasta za pracą, zostawiając ją tutaj. Wszystko odbija się na mojej wnuczce. Strasznie nie lubi, gdy jej rodzice się kłócą, zawsze przybiegała wtedy do mojego domu, ale nie wiem czemu dzisiaj było inaczej.
Cała sytuacja tej dziewczynki przypomniała mi moje czasy z liceum, gdy to moi rodzice planowali rozwód i każdego dnia kłócili się dosłownie o każdą drobnostkę. Ja byłem już wtedy w takim wieku, że potrafiłem poradzić sobie ze wszystkim sam. Jednak co tak małe dziecko jak ona mogło teraz zrobić, gdy jedne z najważniejszych osób w jej życiu postanawiają się rozstać?
   - Myślę, że lepiej będzie jak się rozdzielimy. Przeszukamy wtedy większy obszar - powiedziałem, gdy wkroczyliśmy do lasu
   - W porządku, w takim razie ja pójdę w lewo, tylko proszę się za bardzo nie oddalać. W końcu nie zna pan tych lasów, nie chcę by i pan się zgubił.
Pokiwałem głową i ruszyłem w głąb lasu. Przedzierałem się przez krzewy krzycząc imię wnuczki właściciela domu. Deszcz padał bardzo  mocno, ale przynajmniej było jeszcze na tyle jasno, by cokolwiek zobaczyć. Jednak nigdzie nie mogłem znaleźć dziewczynki. Zacząłem się także zastanawiać, co pomyśli Onodera, gdy zauważy, że nie ma mnie w domu. Będzie się martwił?
Zawróciłem pamiętając, by nie zagłębiać się za bardzo w las, w końcu kompletnie nie znałem tego terenu. Jednak po lewej stronie zauważyłem malutką, skuloną postać siedzącą przy pniu drzewa. 
   - Eiko!
Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem. Podbiegłem do niej i uklęknąłem.
   - Co tutaj robisz? Wszyscy się martwią, wracajmy do domu - powiedziałem wyciągając dłonie w jej stronę.
   - Nie! Nie wrócę do domu! - krzyknęła odsuwając się ode mnie najdalej jak to możliwe. 
   - Dlaczego? - zmarszczyłem brwi. - Pada deszcz, musimy wracać.
   - Nie chcę wracać do domu! Nie chcę by mama i tatuś się ze sobą rozstali! - dziewczynka rozpłakała się chowając twarz w dłoniach. Nie mogłem już rozróżnić, czy stróżki wody na jej twarzy to łzy, czy krople deszczu. Zdjąłem kurtkę i zarzuciłem jej na ramiona.
   - Wiem jak się czujesz, ale wróćmy na razie do domu. Twoi rodzice na pewno się martwią. Twój dziadek mówił, że szukają cię po drugiej stronie jeziora. 
Wyciągnąłem w jej stronę dłoń, a Eiko chwyciła za nią niepewnie. Wziąłem dziewczynkę na ręce i razem ruszyliśmy ścieżką do wyjścia z lasu.

-Perspektywa Ritsu-

   Obudził mnie głośny huk. Przestraszony szybko się podniosłem rozglądając wokoło. W rogu salonu paliła się mała lampka, a na dworze, z tego co mogłem zauważyć, szalała burza. Położyłem stopy na podłodze i niepewnie wstałem. Za oknem szalała burza.
   - Takano-san? - zawołałem, ale odpowiedziała mi głucha cisza.
Instynktownie sięgnąłem w stronę szyi i złapałem na wisiorek, na którym wisiała obrączka. Prezent urodzinowy od Takano. Bałem się, że coś mu się stało. Rozejrzałem się po całym domu, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Wszystko wskazywało na to, że musiał znajdować się na zewnątrz. W pośpiechu założyłem buty i w pośpiechu biorąc bluzę, wybiegłem prosto w deszcz. 
   - Takano-san!
Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Zagryzłem wargi gorączkowo się rozglądając. W oddali zobaczyłem dwie sylwetki i czym prędzej ruszyłem w tym kierunku.
   - Przepraszam, widzieli tu może państwo ciemnowłosego, wysokiego mężczyznę? - zaczepiłem ich z nadzieją, że cokolwiek wiedzą. 
   - Nie, czy widział pan może moją córkę? Nie możemy nigdzie jej znaleźć. Nosi okulary i.. - kobieta wydawała się jeszcze bardziej zdenerwowana niż ja. Widziałem jak powstrzymywała płacz. Pokręciłem głową w zaprzeczeniu. Ile osób dzisiaj zaginęło?
   - Znaleźliśmy ją!
Od strony lasu doszedł nas krzyk. Wyłonili się stamtąd gospodarz i Takano, trzymający Eiko na rękach. Kamień spadł mi z serca, wyglądało na to że nic im nie jest. To jednak oznaczało by, że ci ludzie byli rodzicami Eiko? Spojrzałem niepewnie w ich stronę. 
   - Eiko, skarbie! - krzyknęła kobieta biegnąc w ich stronie i wyrywając dziewczynkę z rąk Takano. Upadła na kolana i zaczęła płakać tuląc ją do siebie. - Nigdy więcej tak nie znikaj!
Odsunąłem się na bok i złapałem Takano za ramię.
   - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś, że gdzieś wychodzisz? Martwiłem się, że coś ci się stało - oznajmiłem z wyrzutem. 
Takano w zamian pogłaskał mnie po koniuszkach palców i uśmiechnął się tym swoim typowym uśmiechem, za który potrafiłem wybaczyć mu dosłownie wszystko. Mimo to trzepnąłem go w ramię i fuknąłem pod nosem udając, że dalej się gniewam.
   - Bardzo dziękuję za odnalezienie mojej córki, nie wiem jak panu dziękować..
Ojciec Eiko zwrócił się w naszą stronę. Takano pokiwał głową przyjmując podziękowania.
   - Po prostu nie kłóćcie się już więcej, wasza córka nie za dobrze to znosi.
Mężczyzna uniósł brwi, ale pokiwał głową skruszony. Takano pomachał jeszcze na pożegnanie Eiko i odbierając od niej swoją kurtkę, ruszyliśmy w stronę domku. Deszcz przestał padać i niebo zaczynało powoli się przejaśniać.Weszliśmy do środka mimo to i tak cali mokszy. 
   - Jej rodzice się kłócą? - zapytałem zaciekawiony, przypominając sobie słowa Takano, które wypowiedział do ojca Eiko. Zdjąłem swoją przemoczoną bluzę rzucając ją gdzieś w kąt i skierowałem się do sypialni.
   - Tak, zawsze, gdy to robią, ucieka do domu dziadków. To przypomina mi trochę mnie z przeszłości - mruknął Takano mierzwiąc swoje włosy i siadając na łóżku.  - Moi rodzice także dużo się kłócili i skończyło się to rozwodem. Matka wyszła ponownie za mąż, podobnie jak ojciec. Gdy zdecydowałem się by zamieszkać z nią i jej nowym mężem, prawie w ogóle przestałem ją widywać. Wcześniej było tak samo, ona jako prawnik i mój ojciec jako chirurg. Mieliśmy dużo pieniędzy, ale żyliśmy praktycznie osobno. Ojciec dosłownie mieszkał w klinice, a matka w kancelarii, tylko ja przebywałem w naszym normalnym domu, a gdy złożyło się, że oboje w ten sam czas się w nim pojawili, wybuchały kłótnie. Dlatego zawsze po zajęciach zostawałem w szkolnej bibliotece, gdzie aż do jej zamknięcia mogłem czytać książki. Słuchanie za każdym razem jak się kłócą zaczynało być nudne i irytujące. Nawet gdy byłem w domu, to i tak byłem przez nich ignorowany, traktowali mnie jak powietrze. W tamtym okresie poznałem ciebie - wyznał spoglądając na mnie niepewnym wzrokiem.
To był pierwszy raz, gdy Takano-san tak bardzo się na mnie otworzył i zaczął mówić o swojej przeszłości. Zawsze myślałem, że już od czasów dzieciństwa był po prostu samolubny i ukrywał swoje uczucia. Teraz jednak okazuje się, że tak na prawdę nigdy nie zaznał prawdziwej, rodzicielskiej miłości. 
On po prostu nie wiedział, czym jest prawdziwa rodzina.
Chwyciłem go za dłoń i spojrzałem głęboko w oczy.
   - T-akano-san – zacząłem jąkając się. – N-ie musisz się już martwić, bo od teraz to ja będę twoją rodziną.
Takano-san otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale chwilę później na jego usta wstąpił uśmiech pełen szczęścia. Ja za to uświadomiłem sobie, co właśnie powiedziałem i zaczerwieniłem się po same uszy i odwróciłem wzrok.
W tym momencie Takano-san przyciągnął mnie do siebie i pchnął na łóżko.
   - C-co ty wyprawiasz?
   - Jak to co? Czyż nie jesteśmy teraz rodziną? Musimy się do siebie zbliżyć na różne sposoby..
Zjechał ustami na moją szyję obdarowując ją delikatnymi pocałunkami. Wplątałem dłonie w jego włosy cicho wzdychając.
   - Nasze ubrania są mokre.. – mruknąłem.
   - No to się ich pozbądźmy – powiedział ściągając ze mnie koszulkę.
Nieśmiało sięgnąłem do materiału jego koszuli i chwyciłem jej końce ciągnąc lekko w górę. Moja twarz musiała wyglądać teraz jak dojrzały pomidor.
   - N-no co? S-sam kazałeś się ich pozbyć, więc ja.. – sam nie wiem czemu byłem tak zdenerwowany. Takano-san uśmiechnął się tylko i zdjął swoją koszulę.
   - Przecież ja nic nie powiedziałem – zjechał pocałunkami na moją klatkę piersiową, a ja jęknąłem cicho z przyjemności. Pieścił ustami jeden z moich sutków, a dłonią zjechał niżej w stronę mojego podbrzusza. Rozpiął guzik od moich spodni i wsunął dłoń pod materiał moich bokserek.
   - Onodera – powrócił pocałunkami w stronę moich ust, a ja wiłem się pod jego dotykiem bezwstydnie zaciskając w dłoniach pościel. Zsunął spodnie z moich nóg, a moje serce zaczęło bić kilkadziesiąt razy szybciej, jeśli było to w ogóle możliwe. Serce dudniło mi tak bardzo, że bałem się, że Takano-san zaraz usłyszy jego bicie. – Myśl tylko o mnie – szepnął mi do ucha, jednak niepotrzebnie.
Bo nie było możliwości, bym mógł myśleć teraz o kimś innym.
   - Rozluźnij się – powiedział wsuwając we mnie jeden palec, a potem kolejne.
Zarumieniłem się jeszcze bardziej, wzdychając ciężko. Rękami złapałem się ramion Takano i wtuliłem twarz w jego szyję. Nie wiem, od kiedy zrobiła się ze mnie taka przylepa, ale teraz po prostu chciałem być jak najbliżej jego ciała. Chciałem być jak najbliżej Takano-san.
   - Ritsu – Takano odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w moje oczy. Wszedł we mnie powoli, a ja jęknąłem połowicznie z bólu i przyjemności. Przyłożyłem dłoń do jego policzka.
Takano-san w dzieciństwie był taką samotną osobą. Jego jedynym przyjacielem był kot, tylko jemu Takano mógł w tamtym momencie zaufać. Jak straszny czas musiał przeżywać, dorastając w samotności bez miłości, opieki i zaufania.
Wtuliłem się w jego ramiona i pogłaskałem po głowie. Łza spłynęła mi po policzku.

Nie martw się, już wszystko w porządku, już nigdy nie będziesz sam. Od teraz to ja będę twoją rodziną. Kocham Cię, Takano-san. 








___________________________________________________________
Rozdział po bardzo długiej przerwie. Starałam się napisać coś długiego i w miarę dobrego. Chciałabym, byście wypowiedzieli się, co myślicie o tym długo wyczekiwanym rozdziale. Czy mój "styl" pisania się zmienił? Podobało wam się, a może wręcz przeciwnie? Bardzo chciałabym poznać waszą opinię po tak długim czasie.
Jeszcze raz przepraszam za taki odstęp czasu w rozdziałach. Miałam powód, ale nie ma się co usprawiedliwiać.

Do następnego :)



środa, 21 czerwca 2017

???

Witajcie,
Minęło sporo czasu. Nie będę szukać tłumaczeń i kłamać, bo mój powód "przerwy" od bloga był uzasadniony jak wyjaśniłam, w poprzednim poście, który zamieściłam dawno temu. Zadam wam tylko proste pytanie:
Czy chcielibyście, bym wróciła do pisania tego opowiadania?

sobota, 4 czerwca 2016

BLOG ZAWIESZONY

Blog zawieszony na czas nieokreślony  z powodu moich problemów zdrowotnych.
Zdiagnozowano u mnie anoreksje bulimiczną.

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział XV

   Zniecierpliwiony czekałem w domu aż Takano-san wróci. Teraz czułem się tam trochę obco. Jakby to już nie był mój dom. Mimo iż wszystko pozostało na swoim miejscu, to dalej czułem się  jak intruz. Niczego nie dotykałem, po prostu stałem dalej ubrany w przedpokoju. Ze zdenerwowania tupałem nogą. Co takiego chciał mi jeszcze powiedzieć? Może okaże się, ze to wszystko zwykłe nieporozumienie i będziemy razem tak jak dawniej? Nie, to nie było możliwe. Takano nie mówiłby takich rzeczy, gdyby nie był tego w stu procentach pewny.
    Drzwi się tak głośno, że aż podskoczyłem. Niepewnie odwróciłem się w stronę Takano. Jednak, gdy zobaczyłem na jego twarzy wielki uśmiech, coś mi nie pasowało.
   - I co się cieszysz? - mi zdecydowanie nie było do śmiechu. Jednak ten zignorował moje pytanie i po prostu rzucił się na mnie. Zaczął mnie ściskać i śmiać się na cały głos. Już całkiem mu odbiło?! Mimo to w tamtym momencie zrobiło mi się przeraźliwie gorąco, a serce zaczęło bić szybciej.
   - O-odsuń się ode mnie! - krzyknąłem odpychając go z całej siły. W tamtym momencie znieruchomiał i powoli zaczął się ode mnie odsuwać. - Uspokoiłeś się? - warknąłem. Miałem już tego powoli dość.
   - Tak..
   - To może wyjaśnisz mi o co tu do cholery chodzi?! - powoli traciłem cierpliwość.
   - Trochę długo to zajmie, ale..
   - Ja mam czas. - powiedziałem i usiadłem na kanapie zakładając nogę na nogę. Po raz pierwszy dotknąłem czegoś w tym domu.
   - Nie wiem od czego zacząć..
   - Może od początku? - zasugerowałem. Wiem, ze moje zachowanie w stosunku do niego było niemiłe, ale tylko to mogłem w tym momencie zrobić. Musiałem jakoś zwalczyć tę pokusę ponownego przytulenia się do jego ciepłego ciała.
   - Okej.. - szepnął i spojrzał na mnie.



EDIT: Cofamy się do 8 rozdziału.
-Perspektywa Takano-

*Kursywa, w tym kontekście, oznacza wspomnienia :)



   Gdy już siedziałem w biurze przedstawiono mi nowego pracownika.
   - Dzień dobry. Nazywam się Hasegawa. Miło mi pana poznać.
Podałem mu dłoń.
   - Mnie również. Nazywam się Masamune Ta..
   - Ależ nie musi się pan przedstawiać! Doskonale wiem kim pan jest. Śledziłem pana karierę odkąd.. - w tym momencie rozpoczął swój monolog.
Zignorowałem go i podszedłem do swego biurka biorąc najnowszy manuskrypt.
   - Proszę to po prostu przejrzeć. - położyłem dokument na jego stanowisku pracy. - Jutro ma mi pan szczegółowo wyjaśnić, dlaczego w podanych miejscach naniosłem poprawki. - powiedziałem i uśmiechnąłem się przez ramie.
   - Tak jest. - powiedział tylko.
Przez następny miesiąc spotkałem się z Ritsu tylko raz. Nie miałem nawet chwili, by wyjść z biura. Nawał obowiązków powoli sprawiał, że zaczynałem być strasznie drażliwy.
   - Takano. - jakiś głos wyrwał mnie z moich zamyśleń.
   - Co znowu? - warknąłem.
   - O której dzisiaj wychodzimy?
   - Wychodzimy? Niby gdzie? - spojrzałem na Hatoriego jak na idiotę. Nie miałem zamiaru nigdzie iść.
   - Dzisiaj wieczorem jest przyjęcie powitalne dla nowego pracownika naszego wydziału. - powiedział, jakby było to coś oczywistego.
   - Przecież nie muszę tam być.
Mam spędzać czas z nowym, zamiast odwiedzić Ritsu? Niedoczekanie!
   - Jest pan redaktorem naczelnym, musi się pan tam pojawić chociaż na chwilę. - nalegał.
   - Półtorej godziny, nie więcej. - zgodziłem się. Odbębnię to, co powinienem i pójdę do Ritsu. Tak długo się nie widzieliśmy..
   - To idziemy?
   - Już?
   - Jest już dwudziesta Takano.
Zaskoczony spojrzałem na ścianę, na której wisiał zegar. Rzeczywiście, była już dwudziesta.. Totalnie straciłem dzisiaj poczucie czasu. Po chwili jednak uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy zobaczyłem twarz Ritsu na tapecie w moim telefonie, jeszcze z czasów szkolnych.
   - Bo pójdziemy bez pana. - powiedział Kisa. Zrezygnowany wstałem z miejsca i ruszyłem za nimi.
   Jak się okazało, poszliśmy do zwykłego pubu. Najwyraźniej moi współpracownicy wyznawali zasadę: Schlej się do nieprzytomności, a potem wszystko samo
 się potoczy
Zamówiłem jednego drinka i udawałem, że przysłuchuję się ich rozmowie.  W tym momencie moje myśli były gdzie indziej. Choroba Ritsu była poważnym problemem. Wszystko stało się tak niespodziewanie, że już sam nie wiedziałem co robić. Musieliśmy sami poradzić sobie z tym wszystkim, a przez moja pracę nie mogliśmy nawet spokojnie porozmawiać. Nasz związek i tak był nie stabilny a do tego wystawiono go na kolejną próbę. Tego było już za wiele.
   - Wychodzę. - oznajmiłem wstając - Poproszę o rachunek. - wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
   - Ale już? Szefie.. - jęknął Kisa, który prawdopodobnie już wypił za dużo, a nie minęło więcej niż czterdzieści minut. 
   - Mówiłem, że nie mam dzisiaj czasu. - powiedziałem i zapłaciłem rachunek. Nawet nie zauważyłem, jak wypiłem cztery whisky z lodem.
   - To może przy okazji odprowadzi pan Hasegawę do domu? Wydaje się, że już jest lekko wstawiony..
I rzeczywiście. Hasegawa leżał z głową na stole i machał szklanką prawdopodobnie prosząc o więcej alkoholu.  
   - A co ja jestem, jego matka?
   - Ja muszę jeszcze wrócić do biura, a po Kisę zaraz przyjdzie znajomy.
   - Na pewno nie będę robił za niańkę. - dalej upierałem się przy swoim. 
   - Takano, zachowujesz się jak dziecko. 
Spojrzałem na niego spode łba. Sm nie byłem do końca trzeźwy, a do tego miałem odprowadzać debila, który nawet nie wie ,ile jest zdolny wypić? Ten wieczór nie zapowiadał się zbyt zachęcająco.
   - Dobra, chodź. - powiedziałem i chwyciłem za pod ramię. - Ale zaprowadzę go tylko do najbliższego hotelu. Nie dalej.   
   Najbliższy hotel był tylko kilka minut stąd, więc nie miałem większego problemu z odprowadzeniem Hasegwawy. Po opłaceniu pokoju, zaprowadziłem go do środka.
~ ♥ ~

   - To wszystko co pamiętam.
   - I co to mi da? - teoretycznie ta jego opowiastka nic nie wniosła do naszej sytuacji.
   - Otóż bardzo dużo.
   - No to słucham, bo jak na razie nic nie wskazuje na to, by twoja opowieść była jakimś wytłumaczeniem na to, co się stało.
   - Mówiłem, że po wejściu do hotelu moje wspomnienia  urywają się. Gdy nad ranem wstałem, leżałem w łóżku nagi, a obok mnie leżał właśnie Hasegawa. - poczułem jak część mojego serca pęka. - Logicznym było to, że wywnioskowałem iż właśnie spędziliśmy razem noc.
   - A nie było tak? - teraz zaczynałem się gubić.
   - Otóż nie!
   - Możesz przestać z tym "otóż"? To irytujące.
   - Tak, tak.. - wymamrotał, widocznie zbyt podekscytowany, by mówić normalnie. - Tak więc rozmawiałem dzisiaj z Hasegawą. Nasza rozmowa trwała może pięć, dziesięć minut, ale pierwsze zdanie, które wypowiedział przyprawiło mnie o taki wybuch szczęścia, że..
   - Możesz przejść do sedna?
   - Hasegawa sądzi, że ze mną nie spał.
Dudnienie mojego serca było słychać chyba dwa piętra wyżej. Jak to..  Jednak nie spali ze sobą? 
   - Jak to? - powtórzyłem swoje myśli na głos.
   - Po prostu! Jest pewny, że tego nie zrobiliśmy. Twierdzi nawet, że gdy obudził się w nocy, to ja, w samym ręczniku, leżałem na podłodze i grzecznie spałem! Sam wciągnął mnie na łózko i przykrył kołdrą, bo jak twierdzi "Nie chciał, bym się przeziębił".
Nawał informacji sprawił, że musiałem usiąść. Wszystko wydawało się czymś tak nierzeczywistym, że musiałem uszczypnąć dwa razy, by upewnić się ,ze nie śnie.
   - Proszę, uwierz mi. Nie mam innego wytłumaczenia. Zawsze tu byłem i jestem dla ciebie. Nie wiem co powinienem jeszcze zrobić, byś mi wybaczył.
   - Już nic nie musisz robić. - powiedziałem wtulając się w jego klatkę piersiową. On tylko przytulił mnie mocniej i pogłaskał po włosach. Po chwili odsunąłem się od niego i spojrzałem prosto w oczy. Oczy, które wyrażały tylko dwie, proste emocje. Miłość i szczęście.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do naszego wspólnego pokoju. Ruszyłem za nim bez jakiegokolwiek sprzeciwu. Oboje chcieliśmy tego samego, a Takano-san zdawał się być dziś delikatny, jak nigdy dotąd. Ja za to dzisiaj wydawałem się być trochę śmielszy niż zazwyczaj. Jednak mimo to moją wstydliwa natura ujawniła się chwilę później, gdy Takano postanowił sobie mnie "obejrzeć", bo jak twierdził, dawno mnie nie widział, nie przytulał, nie całował. Każdy pojedynczy pocałunek, który składał na moim ciele, rozpalał mnie na nowo. Gdy wszedł we mnie, poczułem go w sobie tak mocno jak nigdy dotąd. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Chcieliśmy nacieszyć się wzajemnym widokiem, jakby to była nasza ostatnia noc razem. Jednak zdawała być się jedną z wielu.
   Chyba jestem z byt wrażliwy.

~ ♥ ~

   Rano byłem strasznie zdenerwowany. Powinienem się czuć swobodnie, ale było wręcz przeciwnie. Była sobota, więc prawdopodobnie cały dzień spędzimy razem. Spanikowany wyskoczyłem z łóżka i pognałem do łazienki. Czym prędzej wziąłem prysznic, umyłem zęby i uczesałem włosy. Dziś chciałem wyglądać jak najlepiej. Zrobić jak najlepsze wrażenie. Wyszedłem z łazienki i zajrzałem do sypialni. Takano nadal spał. To była moja szansa. 
Na palcach pobiegłem do kuchni. Zamierzałem przygotować śniadanie. Tak po prostu, pokazać się z lepszej strony. Na początku zaparzyłem herbatę. Wyciągnąłem patelnie i z nią w dłoni ruszyłem do lodówki. 
   - Ritsu! - usłyszałem jak ktoś krzyknął, a potem poczułem czyjaś dłoń na ramieniu. Ze strachu podskoczyłem, a patelnia wyślizgnęła mi się z rąk i upadła na podłogę. 
   - Takano, nie strasz.. - nie dokończyłem, bo sam zobaczyłem strach w jego oczach. - Co się stało?
   - Myślałem, że to był tylko sen.. Że nigdy się nie pogodziliśmy i..
   - Chciałem tylko zrobić śniadanie. - pokazałem mu patelnie leżącą na ziemi.
   - Ah.. Okej. - powiedział drapiąc się po głowie. - Idę wziąć prysznic. 
Jak powiedział, tak zrobił, a ja poczułem się lekko zakłopotany całym tym zdarzeniem. Aż tak mu mnie brakowało? Na samą myśl zrobiło mi się trochę cieplej na sercu.
   - A i nie zapomnij się spakować! - krzyknął wychylając się z łazienki.
   - Spakować? Gdzie? 
   - Jedziemy na wycieczkę. - posłał mi ten jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów i zniknął za drzwiami łazienki.  



______________________________________________________________________________________________________

Wszyscy są pewnie zawiedzeni, że rozdziału nie było tyle miesięcy. Do tego przerwałam w takim momencie, że (Tu brzydko się wyrażę) można było dostać kurwicy XD. Uważam, że nie mam sensu się tłumaczyć, więc powiem tylko, że liczę iż rozdział wam się podobał.

W następnym wycieczka naszych bohaterów ♥. Wyczekujcie!

Dziękuję, że jesteście,
L.





PS: Komentarz? Chce wiedzieć, ile osób to czyta :)

czwartek, 8 października 2015

Małe wyjaśnienie

   Rozdział pisze. Nie dodaje, bo po prostu nie mam czasu go skończyć. Jestem teraz w pierwszej klasie liceum i nie mam czasu na zwykły odpoczynek, a co dopiero by posiedzieć na komputerze. Do tego dochodzi mi sprawa bierzmowania, które będę mieć 26 października. W każdą sobotę od godziny trzynastej do osiemnastej mam próby w kościele i do tego muszę uczyć się modlitw, by mnie w ogóle do niego dopuszczono. Wychodzi na to że chwilę wolnego czasu mam tylko w niedziele, ale przeważnie wtedy uczę się na sprawdziany. Jest ich teraz tak duo, bo są to tak zwane "na wejście" i liczą się do średniej. Planuje iść na studia, więc muszę mieć dobre oceny i w ogóle. 
   Aktualnie jestem chora, więc będę miała więcej wolnego czasu i postaram się coś dodać (chociaż krótką notkę). Zauważyłam także, że w komentarzach odezwały się dziewczyny, których nigdy wcześniej nie widziałam, także miło mi i Witam! :)
   To wszystko, co chciałam napisać/powiedzieć. Mam nadzieje, że jakoś zrozumiecie moją sytuacje. Wiem, że nie dotrzymuje danego słowa. Także nie lubię, gdy ktoś mówi jedno, a drugie robi, ale trzeba najpierw się dowiedzieć dlaczego dana osoba tak postępuje i potem oceniać.

W ciągu tygodnia NA PEWNO się coś pojawi!


poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział XIV

-Perspektywa Takano-

   Mogłem tylko patrzeć. Patrzeć jak jego twarz znika za metalową powłoką. Nigdy w całym swoim życiu nie czułem się tak bezsilny.
   - Cholera! - krzyknąłem zatrzaskując za sobą drzwi od naszego mieszkania. Choć nie byłem już tak pewny tego, że było ono nasze. Zsunąłem się po drzwiach prosto na zimną podłogę. Rozglądając się dookoła, zauważyłem, że każda nawet najmniejsza rzecz mi go przypomina. Nawet cholerna gazeta sprawiała, że wszystkie wspomnienia z nim związane zaczęły napływać do mojej głowy. Od tak. Najgorsze jednak było to, że nic nie mogłem na to poradzić. To był prawdopodobnie koniec. Nasz koniec. Koniec naszego wspólnego życia.
   Mało który człowiek potrafi wybaczyć coś takiego. Słaby człowiek nie potrafi wybaczać. Wybaczanie, to atrybut silnych ludzi. I nie twierdze tutaj, że Ritsu jest słaby. Przeciwnie, jest bardzo silnym człowiekiem. Ale chyba nie na tyle, by wybaczyć mi coś takiego.
   Wyciągnąłem telefon. Dwudziesta druga trzydzieści osiem. Emocjonalnie byłem w rozsypce. Psychicznie byłem wyczerpany. Duchowo, jakbym był martwy. Fizycznie, totalnie bez sił. Bez sił by wykonać chodź jeden krok.
Nie byłem wściekły. Byłem tylko rozgoryczony własnym błędem. Nie potrafię nawet opisać tego, co teraz przezywam. Jestem po prostu pusty. Nie mam już niczego, co byłoby dla mnie ważne. Czasami, gdy poznajesz kogoś przypadkiem, okazuje się, że już nie potrafisz żyć tak jak dawniej, bez tej jednej osoby.
   Z trudem wstałem z podłogi. Kątem oka dostrzegłem, że na kanapie leży panda. Ta cholerna panda. Szybkim ruchem strąciłem ją z łóżka i kopnąłem jak najdalej. Po prostu już nie wiem, co myśleć. Nie wiem na czym stoję. Nie wiem kim dla niego jestem. Bo on jest dla mnie całym światem. I czuje to. To uczucie, że już nie będzie jak dawniej. To boli. To cholernie boli.
   Dopiero teraz tak naprawdę zaczęło do mnie docierać, co się dzieje. Ruszyłem w stronę naszego pokoju. Czuję się źle, beznadziejnie, fatalnie. Jakbym wcale nie był nikomu potrzebny. Teraz chciałem tylko iść spać. Iść spać i nigdy się nie obudzić. 

~ ♥ ~
-Perspektywa Ritsu-

   Wszedłem do pierwszego lepszego hotelu, i wynająłem jednoosobowy pokój. Zamykając za sobą drzwi, poczułem jak wszystko zaczęło się we mnie kumulować. Wszystko, co wydawało mi się dziwne w zachowaniu Takano w końcu nabierało sensu. Mimo to, nigdy bym nie wpadł na to, że będzie chodziło akurat o zdradę. Tyle razy zapewniał, że mnie kocha. Każdy człowiek, będąc z nim w związku, nawet by o tym nie pomyślał. Nie pomyślał o najgorszym.
   Rzuciłem wszystkie swoje rzeczy na podłogę. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wysłałem do niego jedną, krótką wiadomość.
Westchnąłem i odrzuciłem telefon w kąt. Usiadłem na zimnej podłodze. Dopiero w tym momencie zacząłem się cały trząść,a pierwsze łzy spłynęły mi po policzkach. Nie miałem nawet siły ich powstrzymywać. Chciałem wszystko z siebie wyrzucić. Wypłakać cały ból. 
    Sam już nie wiedziałem kim dla niego byłem. Kim byłem w jego oczach. Może wcale mnie w nich nie było. Może byłem kimś tylko na chwilę? Nie, to nieprawda! Nie mógł cały ten czas udawać swojego uśmiechu, który przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Nie mógł wypowiadać tych dwóch słów kłamiąc. A może mógł? Teraz niczego nie bylem już pewien. 
Resztkami sił podniosłem się i ruszyłem w stronę łazienki. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem strasznie. Uśmiechnąłem się do siebie i uderzyłem pięścią w ścianę. Wylądowała dosłownie w odległości kilku milimetrów od lustra. 
   - Kurwa. - powiedziałem zanosząc się płaczem. Czemu miałem wrażenie, że spieprzyłem swoje życie, mimo że to był dopiero jego początek?
Zaczynałem obwiniać samego siebie. Musiał być jakiś powód, dla którego mnie zdradził, prawda? Nie byłem dla niego wystarczający? Mogłem częściej mówić, że go kocham. Bo kocham go cholernie, nawet teraz, gdy wszystko zaczęło się sypać. On zawsze mi to powtarzał. Ja w ciągu całego naszego związku powiedziałem mu to zaledwie kilka razy. Dalej pamiętam wyraz jego twarzy. Wyglądał tak szczęśliwie. Tego chyba nie mógł udawać.
Przemyłem twarz zimną wodą i udałem się do sypialni. Zabrałem po drodze telefon, który leżał koło kanapy. Zauważyłem, że odpisał na moją wiadomość. 
Przygryzłem wargę. Mogłem go wysłuchać. Mogłem zapytać w jakich okolicznościach to się stało. Zamiast tego po prostu wyszedłem. Może ktoś go zmusił? Albo był pijany? Możliwości było wiele, a ja jak zwykle przyjmowałem do siebie tylko najgorszą wersję wydarzeń. 
Położyłem się na łóżku nawet nie zdejmując ubrań. Wtuliłem się w miękką poduszkę i po prostu zasnąłem. Zasnąłem by nie myśleć o tym wszystkim.

~ ♥ ~ 

   Rano było jeszcze gorzej. Obudziłem się o piątej rano i nie mogłem zasnąć. Zamówiłem do pokoju różnego rodzaju alkohol. Cały dzień spędziłem na oglądaniu telewizji i piciu. Na nic innego nie miałem ochoty. Sączenie kilkunastoprocentowego napoju wydawało mi się w tym momencie najprzyjemniejszym zajęciem. Następny dzień także nie był najlepszy. Dopiero wieczorem zmusiłem się by wyjść na chwilę z hotelu. Spacer zakończyłem po około piętnastu minutach. Wchodząc do windy dostałem krótkiego sms'a od Hatori'ego. Przekazał mi, że mimo iż mam urlop, mam wstawić się w biurze, bo ogłoszą zwycięzcę konkursu dla "młodych autorów" i każdy ma być obecny. 
W tamtym momencie coś ścisnęło mnie w żołądku. Nie chciałem jeszcze widzieć Takano. Nie byłem gotowy. Nerwy zżerały mnie przez całą noc. 
   Przez nieprzespaną noc wyglądałem strasznie. Byłem cały blady, a sińce pod oczami sprawiały, że wyglądałem koszmarnie. Jak na skazanie ruszyłem na pociąg. Miałem nadzieje, że przynajmniej w nim nie spotkam Takano. Niestety, było to niemożliwe.
Jednak szczęście widocznie mi dzisiaj dopisywało, bo nigdzie go nie zauważyłem, nawet gdy wszedłem do biura. Niepewnie nacisnąłem guzik windy prowadzący na czwarte piętro. Im wyżej się znajdowałem, tym szybciej biło mi serce. Wyszedłem i niepewnie skierowałem się w stronę naszego wydziału. 
Widok jaki tam zastałem był niemałym zaskoczeniem. Mimo iż zbliżał się koniec cyklu, wszyscy byli odświeżeni i zażarcie pracowali nad czymś przy swoich biurkach. Oczekiwałem czegoś zupełnie przeciwnego.
   - Dzień dobry. - przywitałem się i usiadłem na swoje miejsce. W tamtym momencie poczułem jak wszystkie spojrzenia skupiają się na mnie. Jak jego spojrzenie skupia się na mnie.
   - Rit-chan! Dobry! - powiedział Kisa-san i uderzył mnie przyjacielsko w plecy. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi, jednak nie on mnie w tym momencie interesował. Powoli skierowałem wzrok w stronę Takano. Wpatrywał się we mnie zaskoczonym wzrokiem. Zmarszczyłem brwi. Przecież to prawdopodobnie z jego polecenia miałem się tu dzisiaj stawić, więc dlaczego był zaskoczony? Jak najszybciej jak tylko mogłem odwróciłem wzrok. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem laptopa. Wbrew pozorom nazbierało mi trochę pracy, więc wolałem zająć się tym teraz, gdy miałem wolną chwilę, niż odwlekać to w nieskończoność. Nie miałem nawet odwagi spojrzeć na Hasegawę, który siedział na wprost mnie. Czułem, że nieprzerwanie się we mnie wpatruje. Serce biło mi jak szalone. W tym, całym zamieszaniu nie pomyślałem nawet o tym, że jeśli kiedykolwiek pogodzimy się z Takano, to będę musiał codziennie oglądać twarz Hasegawy. Cały czas skupiałem winę na Takano, ale być może także on miał jakiś wpływ na całe to zajście? Na tę zdradę?
   - Idziemy. - moje rozmyślania przerwał głos Takano. Zdezorientowany podążyłem za wszystkimi. Nie miałem pojęcia gdzie idziemy, co nas tam czeka i w czym ja jestem tam potrzebny. Czy przy wręczaniu nagrody naprawdę potrzebna była obecność całego wydziału? Zrezygnowany powlokłem się za resztą. Po drodze mijaliśmy wielu ludzi, nie mówiąc już o tym, że w windzie byłem maksymalnie ściśnięty. 
   W końcu dotarliśmy do celu naszej "podróży", sali konferencyjnej numer jeden, która znajdowała się na parterze. Tam ludzi było jeszcze więcej! Nie spodziewałem się, że ten z pozoru malutki konkursik zmieni się w wydarzenie na tak wielką skale. Rozglądałem się dookoła podziwiając wszystkie dekoracje. No nie powiem, postarali się. Zauważyłem też, że tuż pod sceną były wyznaczone miejsca dla każdego pracownika. Jakież było moje zaskoczeni, gdy zauważyłem, że siedzę pomiędzy Takano i Hasegawą! Stanąłem jak wryty i wpatrywałem się w kartki z nazwiskami wiszące na oparciach.Stałem tak dłuższą chwilę upewniając się, że wszystko dobrze przeczytałem. Ten dzień zapowiadał się koszmarnie! Nie miałem jednak wyboru, jeszcze bardziej zdenerwowany zająłem swoje miejsce. Gdy moje ramię zetknęło się z ramieniem Takano, to był już szczyt wszystkiego. Zrobiło mi się gorąco, a serce biło tak szybko, iż byłem pewny, że każdy w tym pomieszczeniu jest w stanie je usłyszeć. 
   - Prosimy o zajęcie miejsc! - donośny głos rozległ się po całym pomieszczeniu. Isaka'san stał na scenie i rozglądał się po gościach. W odległości kilku metrów od niego stało pięć dziewczyn i jeden chłopak. Wszyscy mieli na oko osiemnaście, dziewiętnaście lat. To prawdopodobnie oni walczyli o pierwsze miejsce w konkursie. Zacząłem współczuć temu, kto będzie edytorem zwycięzcy. Dostanie dodatkowej pracy nie uśmiechało się nikomu, a co dopiero, jeśli miało się pomagać nowicjuszowi.
Usiadłem wygodniej i zacząłem wsłuchiwać się w długą mowę wprowadzającą. Gdy pomyślałem, że będę musiał jeszcze zostać na imprezie, która najprawdopodobniej pociągnie się do późnej nocy, rozbolała mnie głowa. W tym momencie nie miałem najmniejszej ochoty na zabawianie gości i sztuczne uśmiechy. Nie miałem siły na nic.
   - Ogłosimy teraz zwycięzce! - krzyknął do mikrofonu Isaka. Jak dla mnie było to zbyt entuzjastyczne. - Zdobywcą pierwszego miejsca jest autorka  mangi "Tsuki wa kumo ni arimasu"*, Kiyoko Watanabe! Gratulujemy! - na widowni rozległy się oklaski, a niska dziewczyna stojąca już na scenie, podeszła do mikrofonu.
   - Bardzo wam dziękuję. - powiedziała cicho. - Na prawdę nie spodziewałam się, że moja twórczość zostanie doceniona i wygram ten konkurs. Jest to dla mnie wielka szansa, mogę spełnić moje marzenie o wydaniu własnej mangi. M-mam nadzieję,że.. - w tym momencie dziewczyna się rozpłakała. Zaskoczony uniosłem brwi. 
   - Spokojnie! - powiedział Isaka i poklepał ją po ramieniu. Jak zawsze w takich sytuacjach był niewzruszony. - Może przedstawimy ci twojego edytora? On na pewno cię pocieszy. Zapraszamy Ritsu Onoderę!
W tamtym momencie o mało nie udławiłem się własną ślina. Spojrzałem w stronę Takano w poszukiwaniu zrozumienia. Jednak wydawał się tym tak samo zaskoczony, jak ja. Niepewnie wstałem i skierowałem się na scenę. Nie byłem w ogóle do tego przygotowany! Spojrzałem na Kiyoko z pustką w głowie. Co się robi w takich sytuacjach?! 
   - Oj nie bądź taki sztywny! - szef popchnął mnie w stronę dziewczyny w wyniku czego aktualnie trzymałem ją w ramionach. Poziom mojego zażenowania sięgał zenitu. - Jeszcze ran gratuluje zwyciężczyni! Premiera jej mangi została zaplanowana na  dwudziestego dziewiątego lipca. Oczekujcie dobrej sprzedaży! - powiedział i zszedł ze sceny. Ja natomiast najszybciej jak tylko mogłem wyplątałem się z jej uścisku i także podążyłem za nim. Mimo to czułem jak dziewczyna podąża za mną. Chciałem porozmawiać z Takano i wyjaśnić całą te sytuację, ale teraz nie było o tym mowy. Nie w naszym obecnym położeniu. 
Zrezygnowany usiadłem w kącie sali i myślałem o tej całej sytuacji. Najwyraźniej z mojego urlopu nici. Teraz muszę przyjść jutro do pracy i od razu zapoznać się z tą ''nową'' mangą. Będę miał przez to same problemy. Byłem tak zamyślony, że nawet nie zauważyłem,że ktoś przede mną stoi. Zaskoczony uniosłem wzrok.
   - Musimy pogadać. - wymamrotał Hasegawa. Mówił tak cicho, że ledwie go rozumiałem.
   - A mamy o czym? - parsknąłem. Czego on jeszcze ode mnie chciał? 
   - Mamy. To zajmie tylko chwilę.
Zniechęcony wstałem i dałem mu się poprowadzić. Wylądowaliśmy na korytarzu, kilka metrów od miejsca przyjęcia.
   - Na początku chciałem cię przeprosić.
   - Wsadź sobie w dupę to przepraszam. - warknąłem. Po co w ogóle zgodziłem się na te rozmowę?! 
   - Rozumiem, że jesteś zdenerwowany, ale..
   - Kto by kurwa nie był?! - moja cierpliwość była na wyczerpaniu.
   - Chcę po prostu wytłumaczyć, że..
   - Nie chcę tego słuchać! - wrzasnąłem i ruszyłem do wyjścia. Jednak w tamtym momencie on złapał mnie za ramię i przygwoździł do ściany.
   - Słuchaj. - wysyczał w moją stronę. - Chcę tylko wytłumaczyć ci całą sytuację. Bądź tak dobry i wysłuchaj mnie po dobroci. Nie mam dużo czasu.
   - Jak to? - nie ma czasu?
   - Chciałem ci o wszystkim powiedzieć, ale z tobą nie da się rozmawiać! Cholera. - zmierzwił dłonią swoje włosy. 
   - Słucham. - powiedziałem już nieco spokojniej. Dlaczego tak bardzo chciał mi o tym powiedzieć?
   - Chodzi o to, że.. - nie zdążył dokończyć, bo ktoś siłą odciągnął go ode mnie. Przypominam, że dalej przypierał mnie do ściany.
   - Co ty odpierdalasz?! - krzyknął Takano. Wystraszyłem się nie na żarty. Nigdy nie słyszałem, by był tak wkurzony. 
   - N-nic! Chciałem tylko wszystko wyjaśnić i.. - jąkał się Hasegawa.
   - Idź do domu. - tym razem Takano-san skierował się do mnie.
   - A mam jeszcze jakiś? - zapytałem cicho. W tamtym momencie dostrzegłem jak jego oczy z wściekłych, zmieniają się w pełne bólu i urazy.
   - Wróć do naszego domu. Porozmawiamy jak wrócę.
Skinąłem tylko głową i ruszyłem do wyjścia.  Nie chciałem uczestniczyć w tej kłótni. 
Wszystko szło źle, ale zawsze tak jest. Bo to wszystko działa jak domino. Jeśli już pierdoli się jedna rzecz, reszta idzie w jej ślady.



_______________________________________________________________________________________________
*Księżyc jest za chmurami.

Hej, hej i hej! Rozdziału nie było baardzo długo, ale to tylko i wyłącznie z moich powodów osobistych. Jednak w końcu coś naskrobałam i oto jest. Mam nadzieję, ze nie będziecie zawiedzeni. W następnym rozdziale będzie więcej momentów Ritsu x Takano. ♥♥♥
   Komentarz?
A tak przy okazji, macie juz swoje własne tomiki? To moje cudeńka <3

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

WAŻNE INFO!!!

   Rozdział nie pojawi się prawdopodobnie AŻ DO SOBOTY. Jest to spowodowane tym, że dzisiaj od godziny 19 do piątku do 19 nie będzie u mnie prądu. Dopiero dzisiaj przeczytałam ogłoszenie więc nie zdążę skończyć rozdziału na czas.
Przepraszam :c