niedziela, 9 lipca 2017

Rozdział XVI

   Następnego dnia wstaliśmy równo o dziesiątej. Byłem strasznie podekscytowany tym wyjazdem, mimo iż był to tylko jeden dzień. Nie mogłem się nadziwić jak Takano załatwił nam obojgu wolne w ten sam dzień, do tego, że ostatnio dzieje się tak wiele rzeczy i mamy mnóstwo pracy. To będzie nasza pierwsza, wspólna wycieczka. Nie jechaliśmy jakoś specjalnie daleko, Takano-san wynajął malutki domek nad jeziorem, niedaleko miasta. Trwało lato, więc grzechem by było nie skorzystać z tak pięknej pogody jaką ofiaruje nam ta pora roku.
Mimo to byłem trochę zły na Takano, że nie powiedział mi wcześniej o tym wyjeździe. Bądź co bądź musiał planować to z wyprzedzeniem, by mieć czas na załatwienie wszystkich formalności. Gdyby powiedział mi wcześniej, pomógłbym mu z przygotowaniami i pokrył część kosztów. Jednak on, jak to on, zawsze brał wszystko na siebie, nie prosząc nikogo o pomoc. Mógłbyś choć raz schować swoją dumę do kieszeni i pozwolić mi się wspierać - pomyślałem zatrzaskując jeden z pojemników z jedzeniem. Planowaliśmy zjeść obiad na świeżym powietrzu, więc od rana szykowaliśmy różnorakie przekąski, także na czas jazdy.
Spakowałem wszystko do wiklinowego koszyka i umyłem ręce. Chwilę później poczułem czyjeś dłonie na swojej talii i uśmiechnąłem się lekko. Złapałem za  dłonie Takano i odwróciłem się przodem w jego stronę.
   - Wszystko już gotowe - powiedziałem obejmując jego szyję ramionami. Sytuacja między nami dalej była lekko napięta przez wczorajsze wydarzenia, więc próbowałem załagodzić ten spór na każdy możliwy sposób i jednym z nich był właśnie dotyk. Takano jeszcze bardziej zmniejszył dystans między nami i złożył lekki pocałunek na moim karku. Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem jego miękkie, kruczoczarne włosy. Były tak samo miłe w dotyku jak zawsze, uwielbiałem ich teksturę. Mógłbym się nawet pokusić o stwierdzenie, że były bardziej miękkie niż sierść kota.
- Zapakowałem wszystkie rzeczy do samochodu. Możemy już wyruszać - powiedział i chwycił za koszyk leżący na blacie w kuchni. Ja natomiast chwyciłem klucze wiszące na ścianie i ruszyłem za mężczyzną w kierunku wyjścia. Zakluczyliśmy dom i zjechaliśmy na podziemny parking, gdzie Takano jak zwykle parkował swój wóz. Usadowiłem się wygodnie na siedzeniu i zapinając pas włączyłem radio na pierwszej lepszej stacji. Takano zajął miejsce za kierownicą i uśmiechnął się do mnie szeroko.
   - Aż tak bardzo cieszy cię nasz wspólny wyjazd? - zapytałem odwzajemniając uśmiech.
   - Aż tak widać? - odpowiedział odpalając samochód. - Po prostu uwielbiam spędzać z tobą czas robiąc różne rzeczy.
Na myśl przyszło mi tysiące myśli, co mogą oznaczać, te "różne rzeczy". Momentalnie na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
   - Coś tu gorąco.. - uchyliłem swoją szybę i zacząłem wachlować się koszulką.
Takano parsknął śmiechem i włączył klimatyzację.
   - Chyba nie myślałeś o czymś nie stosownym, prawda? - zapytał, a ja próbowałem ukryć swoje krwistoczerwone policzki.
   - Oczywiście, że nie, głupku! - krzyknąłem zażenowany całą tą sytuacją. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Tylko ja od czasu do czasu podśpiewywałem różne piosenki razem z radiem, jeśli akurat znałem ich tekst. 
Okazało się, że domek, o którym wspominał Takano wcale nie był tak daleko od Tokio. Po wyjechaniu z miasta jechaliśmy niecałą godzinę, a już mogliśmy dostrzec piękny, wiejski krajobraz. Z każdej strony otaczały nas bezkresne pola ryżu i innych zbóż co jakiś czas przeplatane słonecznikami i chabrami. Czasem zazdrościłem ludziom żyjącym na co dzień w takich miejscach jak to. Było tu tak spokojnie, i można było poczuć taką unikalną atmosferę. Nie wiedziałem do końca jak to opisać. Myślę, że po prostu każdy mógłby poczuć się w tym miejscu jak we własnym domu. 
   - Jesteśmy na miejscu - Takano wskazał znajdujące się kilkanaście metrów dalej ogromne jezioro. Zgasił silnik i wyjął kluczyki. 
Odpiąłem pas i wyszedłem z samochodu, by rozprostować nogi. Jazda w takim upale potrafi zmęczyć. Rozciągnąłem się i rozejrzałem dookoła zauważając mały, drewniany domek, który miał być najprawdopodobniej naszym dzisiejszym schronieniem. Po chwili starszy mężczyzna wyszedł ze środka chatki i uśmiechnął się do nas serdecznie. Za nim wybiegła mała dziewczynka, która na moje oko miała około dziesięć lat. W dłoniach trzymała malutki bukiecik złożony z niebieskich chabrów, obowiązany różową wstążką. 
   - To państwo wynajęli na dzisiaj nasz dom? - zapytał staruszek, a ja spojrzałem na Takano, który nawet nie wiem kiedy znalazł się przy moim boku ze wszystkimi torbami leżącymi u naszych stóp. 
   - Tak, to my - Takano podał mężczyźnie dłoń i następnie oboje się mu przedstawiliśmy.
   - Nazywam się Takeda, a to moja wnuczka.
Dziewczynka stojąca obok gospodarza domu podeszła do nas nieśmiało podając ten malutki bukiecik kwiatów, który zauważyłem wcześniej. Miała krótkie czarne włosy zaplecione w dwa warkoczyki zakończone zielonymi gumkami w kształcie malutkich motylków. Na nosie leżały niebieskie okulary, które jeszcze bardziej powiększały jej już duże, brązowe oczy. Ukucnąłem przed nią i uśmiechnąłem się lekko.
   - To w ramach powitania - powiedziała podając mi kwiaty, a na jej usta wstąpił nieśmiały uśmiech.
   - Jak  masz na imię? - zapytałem.
   - Eiko.
   - Dziękuję, Eiko.
Wziąłem od niej bukiet i pogłaskałem lekko po głowie uśmiechając się szeroko. Następnie weszliśmy do domu wnosząc wszystkie torby. Skierowałem się do kuchni i napuściłem wody do szklanki, do której wstawiłem później kwiaty.
   - To miłe z jej strony, że pomyślała, by podarować nam coś w ramach przywitania, nie sądzisz? - zwróciłem się w stronę Takano, a on skinął głową rozpakowując nasze rzeczy. Ja natomiast ruszyłem obejrzeć wszystkie pomieszczenia. Znajdowała się tu mała łazienka, jedna sypialnia i kuchnia połączona z salonem. Wszystko wyglądało przepięknie i zacząłem się zastanawiać ile Takano przeznaczył pieniędzy na ten jednodniowy wyjazd.
   - Zaczynasz zwiedzanie od najważniejszego pomieszczenia? - zapytał kładąc mi dłonie na ramionach akurat wtedy, gdy stałem w sypialni.
   - Głupek - wymamrotałem pod nosem odpychając go od siebie. - Co będziemy teraz robić?
   - Co zechcesz, mamy dziś cały dzień dla siebie. Możemy cały dzień przeleżeć robiąc różne ciekawe rzeczy lub.. - nie pozwoliłem mu dokończyć zatykając jego usta dłonią.
   - Czy każda twoja dzisiejsza wypowiedź musi mieć jakiś podtekst? - wspomniałem mu podniesionym tonem. - Po prostu chodźmy na dwór przewietrzyć się czy coś..
Ten tylko się uśmiechnął i ruszył za mną. Krajobraz był tu naprawdę piękny. Jednak w pobliżu nie było zbyt wiele domków podobnych do naszego, więc można było  podejrzewać, że cały ten teren należał do tego starszego mężczyzny, który wcześniej nas przywitał.
 Mogliśmy czuć się tutaj swobodnie i nie martwić się spojrzeniami innych ludzi. Niepewnie spojrzałem na dłoń Takano-san. A co jeśli bym.. Prędko pokręciłem głową odganiając te myśli. Szliśmy w ciszy podziwiając wszystko wokoło, jednak zaczynałem się trochę martwić. Było kilkanaście minut po trzynastej, a pogoda zdawała się zmieniać na gorsze. Ze wschodu napływały ciemne chmury, a ja zaczynałem podejrzewać, że niedługo spadnie deszcz.
     - Co powiesz na kąpiel? – zapytał i nie dając mi żadnej szansy na jakąkolwiek odpowiedź, wziął mnie na ręce i ruszył w stronę jeziora z rozbawioną miną. Próbowałem wyrwać się z jego objęć, ale czarnowłosy nie robił sobie nic z mojego wysiłku. Zacząłem machać rękami i nogami z całej siły, nie miałem ochoty na popołudniową kąpiel w zimnym jeziorze pełnym zapewne jakichś obślizgłych robaków i najgorszego co może być, a mianowicie pijawek.
   - Bo znaczne krzyczeć – powiedziałem siląc się na groźny ton, jednak w środku ledwo wstrzymywałem śmiech.
   - Mi to nie przeszkadza, możesz krzyczeć i tak nie ma tu nikogo, kto by cię usłyszał – odpowiedział Takano podążając coraz szybszym krokiem w stronę jeziora. Naprędce wyrzuciłem z kieszeni nasze telefony nie zastanawiając się nawet, czemu telefon Takano jest właśnie w mojej. Chwilę później wylądowałem po głowę zanurzony w chłodnej wodzie. Jak najszybciej wynurzyłem się na powierzchnię łapiąc powietrze, jednak po chwili czyjeś silne dłonie wciągnęły mnie z powrotem pod wodę. Twarz Takano dzięki niebieskiej poświacie i lekkim promieniom słońca wyglądała jeszcze piękniej, mieniąc się niczym drogocenne kryształy. Zacząłem  się zastanawiać, jak  ktoś tak  przystojny  jak  on, mógł się zainteresować kimś takim  jak  ja.
Takano uśmiechnął się w moją stronę i niespodziewanie złapał za rękę przyciągając moje ciało do siebie. Zaskoczony wypuściłem powietrze z ust, a on jakby czekał na ten moment, przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i złączył nasze usta. Uchyliłem lekko usta, a Takano wsunął mi język do ust wypuszczając przy okazji trochę w powietrza w efekcie czego wokół nas zaczęły wirować malutkie, przezroczyste bąbelki. Złapałem go za materiał koszulki i razem wynurzyliśmy się na powierzchnię nie przerywając pocałunku. Zarzuciłem mu ręce na szyję i przylgnąłem do niego mocniej dając ponieść się chwili. Takano pogłębił nasz pocałunek i zjechał ustami na moją szyję. Zarumieniony oddychałem ciężko i wplątałem dłonie w jego włosy i przymrużyłem powieki. Poczułem jak jego ręce przechodzą z mojej klatki piersiowej pod koszulkę. Takano-san już miał podnosić materiał mojej bluzki chcąc się jej jak najszybciej pozbyć, gdy usłyszeliśmy w oddali dzwonek telefonu. Odsunąłem się od mężczyzny na kilka centymetrów i spojrzałem na niego błyszczącymi oczami z wypiekami na twarzy.
   - To chyba twój – wyszeptałem, sam nawet nie wiedząc dlaczego mówię tak cicho. Wzrok Takano przechodził to na moją twarz, to na brzeg jeziora. Widać było, że próbował podjąć decyzję o tym, czy naprawdę warto odbierać w tym momencie telefon.
   - Pieprzyć to, pewnie to i tak nic ważnego – powiedział kolejny raz obdarzając mnie tym gorącym spojrzeniem, co chwilę temu. W tym momencie telefon przestał dzwonić, by zaraz znowu wydać ten irytujący dźwięk. Takano spróbował się do mnie  zbliżyć, ale ja wyciągnąłem dłonie przed  siebie tworząc miedzy nami dystans.
   - Zwariowałeś? To musi być coś ważnego, skoro telefon nie przestaje dzwonić.
Mężczyzna niechętnie ruszył w stronę brzegu, a ja ochlapałem twarz wodą chcąc się ochłodzić. Czułem jakby wszystko wokół mnie wirowało, a woda wrzała.
   - Nie żartuj sobie ze mnie! Nie ma mnie jeden dzień, a wy już nie możecie poradzić sobie z robotą?! - głos Takano przepełniony był gniewem i zdenerwowaniem. Tak jak myślałem, ta wycieczka nie była dobrym pomysłem, w tak pracowitym okresie brakuje dwóch pracowników, a do tego redaktora naczelnego.
Mina mi zrzedła. Spuściłem głowę i wyszedłem z wody w całkowicie innym nastroju. Słuchałem jak Takano wydaje wszystkim polecenia przez telefon, w tym momencie czułem się bezużyteczny. Zrozumiałem także, że inni mogą myśleć iż jestem faworyzowany. Prawie zawsze gdy mnie nie ma w pracy Takano też bierze wolne. Mogą zacząć podejrzewać, że coś się między nami dzieje, a wtedy..
   - Onodera! - Takano położył mi dłonie na ramionach, a ja otrząsnąłem się ze swoich myśli. Spojrzałem w jego oczy przestraszony, nawet nie zauważyłem, kiedy skończył rozmawiać. - Wszystko w porządku?
Pokiwałem głową i schyliłem się po swoją komórkę dalej leżącą w źdźbłach trawy. W tym momencie na ekran spadła malutka kropla wody. Spojrzałem w górę zauważając, że całe niebo pokryte było szarymi chmurami, z których prawdopodobnie za chwile lunie deszcz.
   - Wracajmy do domu - powiedział łapiąc mnie za rękę.
   - Nie! Nie chcę jeszcze wracać! - zdenerwowany wyszarpnąłem dłoń z jego uścisku. Takano zmarszczył brwi i złapał mnie za ramię przyciągając do siebie.
   - Chodziło mi o to, byśmy weszli do domu. Zaraz zacznie padać - powiedział wskazując na ten drewniany dom stojący.
   - Oh - zakłopotany zakryłem twarz dłońmi.
   - O co chodzi, co się dzieje? - zapytał kładąc mi ręce na ramionach.
   - J-a po prostu boję się, że prze ze mnie wszystko idzie nie tak - wyrzuciłem z siebie w momencie, gdy lunął deszcz. - W pracy mają teraz problemy przez to, że nas nie ma i..
   - Jakie problemy? Chodzi ci o ten telefon? - zapytał, a ja pokiwałem głową. - Nic się nie dzieje, po prostu Hasegawa zawieruszył gdzieś ważny manuskrypt, który ma się ukazać w najnowszym numerze, ale już wszystko w porządku.
   - Na prawdę? - zapytałem zaskoczony.
   - Tak, więc przestań o wszystko siebie obwiniać. Chodźmy, co raz mocniej pada.
Weszliśmy do domu cali przemoczeni. Wiatr zaczął się wzmagać i nic nie wskazywało na to, że pogoda do końca dnia się poprawi. Wziąłem prysznic i przebrałem się w cieplejsze ubrania. W czasie, gdy Takano brał kąpiel rozłożyłem wcześniej przygotowane jedzenie na stolik w sali nie. Nudząc się włączyłem telewizor natrafiając na jakąś komedię. Usiadłem wygodnie na kanapie i wpatrzony w telewizor co jakiś czas sięgałem dłonią po kanapkę.

-Perspektywa Masamune-

   Wytarłem włosy ręcznikiem i wyszedłem z łazienki.
   - Onodera? - zawołałem wchodząc w głąb domu. Słysząc odgłosy telewizora skierowałem się w stronę salonu. Ritsu spał wygodnie na kanapie przytulając jedną z poduszek. Uśmiechnąłem się i przykryłem go kocem. Pogłaskałem jego miękkie, karmelowe włosy i odgarniając kilka kosmyków z czoła, złożyłem na nim lekki pocałunek. Wyłączyłem telewizor i posprzątałem resztki jedzenia ze stołu, chowając je do lodówki. Na dworze zaczęło bardzo mocno padać, ulewa przekształciła się w silną burzę. Naszej wycieczce nie sprzyjała pogoda, ale mimo to nie żałowałem, że tu przyjechaliśmy. Liczyło się po prostu to, że spędzamy razem czas, nic więcej nie potrzebowałem. Wiatr głośno szumiał, więc ruszyłem, by zamknąć okno, jednak przerwało mi donośne pukanie w drzwi.
   - Panie Takano, proszę otworzyć drzwi! - usłyszałem głos gospodarza i czym prędzej otworzyłem drzwi wejściowe.
   - Coś się stało? - zapytałem zauważając jego zmartwioną minę. Był przemoczony od stóp do głów.
   - Moja wnuczka.. Eiko zniknęła. Uciekła z domu po kolejnej kłótni jej rodziców. Na dworze szaleje burza, a ja nie wiem gdzie jej szukać. Pomyślałem, że może przybiegła tu, gdy zaczęło padać - pan Takeda cały trząsł się ze zdenerwowania. 
   - Niestety nie było jej tutaj, ale proszę się nie martwić, pomogę panu jej szukać - powiedziałem chwytając kurtkę.
   - Naprawdę? Nawet nie wiem jak panu dziękować!
Zerknąłem na Ritsu śpiącego na kanapie i wyszedłem na zewnątrz zamykając za sobą drzwi. Deszcz padał naprawdę silnie, do tego co jakiś czas słyszeliśmy donośne huki grzmotów. 
   - Czy wie pan, gdzie mogła uciec? Jakieś miejsca niedaleko, które lubi albo coś podobnego? - zapytałem zakładając kaptur na głowę, który w tym momencie i tak na niewiele się zdał, bo już byłem cały przemoczony tak samo jak pan Takeda. 
   - Nie mam pojęcia. Skoro nie schroniła się w waszym domu, to najprawdopodobniej poszła do lasu, by uniknąć deszczu dzięki koronom drzew. Tylko to przychodzi mi na myśl. Boże, by tylko się znalazła.. - mężczyzna złapał się za głowę i przymknął oczy.
   - Mówił pan, że uciekła z domu przez kłótnię rodziców? Gdzie oni teraz są?
   - Szukają jej po drugiej stronie jeziora. Niestety, moja córka i jej mąż coraz częściej myślą o tym, by się rozstać. Mojej Hanako niestety nie odpowiada życie na wsi, do tego wypomina mojemu zięciowi, że sam wyjeżdża do miasta za pracą, zostawiając ją tutaj. Wszystko odbija się na mojej wnuczce. Strasznie nie lubi, gdy jej rodzice się kłócą, zawsze przybiegała wtedy do mojego domu, ale nie wiem czemu dzisiaj było inaczej.
Cała sytuacja tej dziewczynki przypomniała mi moje czasy z liceum, gdy to moi rodzice planowali rozwód i każdego dnia kłócili się dosłownie o każdą drobnostkę. Ja byłem już wtedy w takim wieku, że potrafiłem poradzić sobie ze wszystkim sam. Jednak co tak małe dziecko jak ona mogło teraz zrobić, gdy jedne z najważniejszych osób w jej życiu postanawiają się rozstać?
   - Myślę, że lepiej będzie jak się rozdzielimy. Przeszukamy wtedy większy obszar - powiedziałem, gdy wkroczyliśmy do lasu
   - W porządku, w takim razie ja pójdę w lewo, tylko proszę się za bardzo nie oddalać. W końcu nie zna pan tych lasów, nie chcę by i pan się zgubił.
Pokiwałem głową i ruszyłem w głąb lasu. Przedzierałem się przez krzewy krzycząc imię wnuczki właściciela domu. Deszcz padał bardzo  mocno, ale przynajmniej było jeszcze na tyle jasno, by cokolwiek zobaczyć. Jednak nigdzie nie mogłem znaleźć dziewczynki. Zacząłem się także zastanawiać, co pomyśli Onodera, gdy zauważy, że nie ma mnie w domu. Będzie się martwił?
Zawróciłem pamiętając, by nie zagłębiać się za bardzo w las, w końcu kompletnie nie znałem tego terenu. Jednak po lewej stronie zauważyłem malutką, skuloną postać siedzącą przy pniu drzewa. 
   - Eiko!
Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem. Podbiegłem do niej i uklęknąłem.
   - Co tutaj robisz? Wszyscy się martwią, wracajmy do domu - powiedziałem wyciągając dłonie w jej stronę.
   - Nie! Nie wrócę do domu! - krzyknęła odsuwając się ode mnie najdalej jak to możliwe. 
   - Dlaczego? - zmarszczyłem brwi. - Pada deszcz, musimy wracać.
   - Nie chcę wracać do domu! Nie chcę by mama i tatuś się ze sobą rozstali! - dziewczynka rozpłakała się chowając twarz w dłoniach. Nie mogłem już rozróżnić, czy stróżki wody na jej twarzy to łzy, czy krople deszczu. Zdjąłem kurtkę i zarzuciłem jej na ramiona.
   - Wiem jak się czujesz, ale wróćmy na razie do domu. Twoi rodzice na pewno się martwią. Twój dziadek mówił, że szukają cię po drugiej stronie jeziora. 
Wyciągnąłem w jej stronę dłoń, a Eiko chwyciła za nią niepewnie. Wziąłem dziewczynkę na ręce i razem ruszyliśmy ścieżką do wyjścia z lasu.

-Perspektywa Ritsu-

   Obudził mnie głośny huk. Przestraszony szybko się podniosłem rozglądając wokoło. W rogu salonu paliła się mała lampka, a na dworze, z tego co mogłem zauważyć, szalała burza. Położyłem stopy na podłodze i niepewnie wstałem. Za oknem szalała burza.
   - Takano-san? - zawołałem, ale odpowiedziała mi głucha cisza.
Instynktownie sięgnąłem w stronę szyi i złapałem na wisiorek, na którym wisiała obrączka. Prezent urodzinowy od Takano. Bałem się, że coś mu się stało. Rozejrzałem się po całym domu, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Wszystko wskazywało na to, że musiał znajdować się na zewnątrz. W pośpiechu założyłem buty i w pośpiechu biorąc bluzę, wybiegłem prosto w deszcz. 
   - Takano-san!
Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Zagryzłem wargi gorączkowo się rozglądając. W oddali zobaczyłem dwie sylwetki i czym prędzej ruszyłem w tym kierunku.
   - Przepraszam, widzieli tu może państwo ciemnowłosego, wysokiego mężczyznę? - zaczepiłem ich z nadzieją, że cokolwiek wiedzą. 
   - Nie, czy widział pan może moją córkę? Nie możemy nigdzie jej znaleźć. Nosi okulary i.. - kobieta wydawała się jeszcze bardziej zdenerwowana niż ja. Widziałem jak powstrzymywała płacz. Pokręciłem głową w zaprzeczeniu. Ile osób dzisiaj zaginęło?
   - Znaleźliśmy ją!
Od strony lasu doszedł nas krzyk. Wyłonili się stamtąd gospodarz i Takano, trzymający Eiko na rękach. Kamień spadł mi z serca, wyglądało na to że nic im nie jest. To jednak oznaczało by, że ci ludzie byli rodzicami Eiko? Spojrzałem niepewnie w ich stronę. 
   - Eiko, skarbie! - krzyknęła kobieta biegnąc w ich stronie i wyrywając dziewczynkę z rąk Takano. Upadła na kolana i zaczęła płakać tuląc ją do siebie. - Nigdy więcej tak nie znikaj!
Odsunąłem się na bok i złapałem Takano za ramię.
   - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś, że gdzieś wychodzisz? Martwiłem się, że coś ci się stało - oznajmiłem z wyrzutem. 
Takano w zamian pogłaskał mnie po koniuszkach palców i uśmiechnął się tym swoim typowym uśmiechem, za który potrafiłem wybaczyć mu dosłownie wszystko. Mimo to trzepnąłem go w ramię i fuknąłem pod nosem udając, że dalej się gniewam.
   - Bardzo dziękuję za odnalezienie mojej córki, nie wiem jak panu dziękować..
Ojciec Eiko zwrócił się w naszą stronę. Takano pokiwał głową przyjmując podziękowania.
   - Po prostu nie kłóćcie się już więcej, wasza córka nie za dobrze to znosi.
Mężczyzna uniósł brwi, ale pokiwał głową skruszony. Takano pomachał jeszcze na pożegnanie Eiko i odbierając od niej swoją kurtkę, ruszyliśmy w stronę domku. Deszcz przestał padać i niebo zaczynało powoli się przejaśniać.Weszliśmy do środka mimo to i tak cali mokszy. 
   - Jej rodzice się kłócą? - zapytałem zaciekawiony, przypominając sobie słowa Takano, które wypowiedział do ojca Eiko. Zdjąłem swoją przemoczoną bluzę rzucając ją gdzieś w kąt i skierowałem się do sypialni.
   - Tak, zawsze, gdy to robią, ucieka do domu dziadków. To przypomina mi trochę mnie z przeszłości - mruknął Takano mierzwiąc swoje włosy i siadając na łóżku.  - Moi rodzice także dużo się kłócili i skończyło się to rozwodem. Matka wyszła ponownie za mąż, podobnie jak ojciec. Gdy zdecydowałem się by zamieszkać z nią i jej nowym mężem, prawie w ogóle przestałem ją widywać. Wcześniej było tak samo, ona jako prawnik i mój ojciec jako chirurg. Mieliśmy dużo pieniędzy, ale żyliśmy praktycznie osobno. Ojciec dosłownie mieszkał w klinice, a matka w kancelarii, tylko ja przebywałem w naszym normalnym domu, a gdy złożyło się, że oboje w ten sam czas się w nim pojawili, wybuchały kłótnie. Dlatego zawsze po zajęciach zostawałem w szkolnej bibliotece, gdzie aż do jej zamknięcia mogłem czytać książki. Słuchanie za każdym razem jak się kłócą zaczynało być nudne i irytujące. Nawet gdy byłem w domu, to i tak byłem przez nich ignorowany, traktowali mnie jak powietrze. W tamtym okresie poznałem ciebie - wyznał spoglądając na mnie niepewnym wzrokiem.
To był pierwszy raz, gdy Takano-san tak bardzo się na mnie otworzył i zaczął mówić o swojej przeszłości. Zawsze myślałem, że już od czasów dzieciństwa był po prostu samolubny i ukrywał swoje uczucia. Teraz jednak okazuje się, że tak na prawdę nigdy nie zaznał prawdziwej, rodzicielskiej miłości. 
On po prostu nie wiedział, czym jest prawdziwa rodzina.
Chwyciłem go za dłoń i spojrzałem głęboko w oczy.
   - T-akano-san – zacząłem jąkając się. – N-ie musisz się już martwić, bo od teraz to ja będę twoją rodziną.
Takano-san otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale chwilę później na jego usta wstąpił uśmiech pełen szczęścia. Ja za to uświadomiłem sobie, co właśnie powiedziałem i zaczerwieniłem się po same uszy i odwróciłem wzrok.
W tym momencie Takano-san przyciągnął mnie do siebie i pchnął na łóżko.
   - C-co ty wyprawiasz?
   - Jak to co? Czyż nie jesteśmy teraz rodziną? Musimy się do siebie zbliżyć na różne sposoby..
Zjechał ustami na moją szyję obdarowując ją delikatnymi pocałunkami. Wplątałem dłonie w jego włosy cicho wzdychając.
   - Nasze ubrania są mokre.. – mruknąłem.
   - No to się ich pozbądźmy – powiedział ściągając ze mnie koszulkę.
Nieśmiało sięgnąłem do materiału jego koszuli i chwyciłem jej końce ciągnąc lekko w górę. Moja twarz musiała wyglądać teraz jak dojrzały pomidor.
   - N-no co? S-sam kazałeś się ich pozbyć, więc ja.. – sam nie wiem czemu byłem tak zdenerwowany. Takano-san uśmiechnął się tylko i zdjął swoją koszulę.
   - Przecież ja nic nie powiedziałem – zjechał pocałunkami na moją klatkę piersiową, a ja jęknąłem cicho z przyjemności. Pieścił ustami jeden z moich sutków, a dłonią zjechał niżej w stronę mojego podbrzusza. Rozpiął guzik od moich spodni i wsunął dłoń pod materiał moich bokserek.
   - Onodera – powrócił pocałunkami w stronę moich ust, a ja wiłem się pod jego dotykiem bezwstydnie zaciskając w dłoniach pościel. Zsunął spodnie z moich nóg, a moje serce zaczęło bić kilkadziesiąt razy szybciej, jeśli było to w ogóle możliwe. Serce dudniło mi tak bardzo, że bałem się, że Takano-san zaraz usłyszy jego bicie. – Myśl tylko o mnie – szepnął mi do ucha, jednak niepotrzebnie.
Bo nie było możliwości, bym mógł myśleć teraz o kimś innym.
   - Rozluźnij się – powiedział wsuwając we mnie jeden palec, a potem kolejne.
Zarumieniłem się jeszcze bardziej, wzdychając ciężko. Rękami złapałem się ramion Takano i wtuliłem twarz w jego szyję. Nie wiem, od kiedy zrobiła się ze mnie taka przylepa, ale teraz po prostu chciałem być jak najbliżej jego ciała. Chciałem być jak najbliżej Takano-san.
   - Ritsu – Takano odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w moje oczy. Wszedł we mnie powoli, a ja jęknąłem połowicznie z bólu i przyjemności. Przyłożyłem dłoń do jego policzka.
Takano-san w dzieciństwie był taką samotną osobą. Jego jedynym przyjacielem był kot, tylko jemu Takano mógł w tamtym momencie zaufać. Jak straszny czas musiał przeżywać, dorastając w samotności bez miłości, opieki i zaufania.
Wtuliłem się w jego ramiona i pogłaskałem po głowie. Łza spłynęła mi po policzku.

Nie martw się, już wszystko w porządku, już nigdy nie będziesz sam. Od teraz to ja będę twoją rodziną. Kocham Cię, Takano-san. 








___________________________________________________________
Rozdział po bardzo długiej przerwie. Starałam się napisać coś długiego i w miarę dobrego. Chciałabym, byście wypowiedzieli się, co myślicie o tym długo wyczekiwanym rozdziale. Czy mój "styl" pisania się zmienił? Podobało wam się, a może wręcz przeciwnie? Bardzo chciałabym poznać waszą opinię po tak długim czasie.
Jeszcze raz przepraszam za taki odstęp czasu w rozdziałach. Miałam powód, ale nie ma się co usprawiedliwiać.

Do następnego :)



8 komentarzy:

  1. Ohayo!
    Cóż, jako Twoja wierna czytelniczka zauważyłam drobne zmiany w Twoim stylu. Niewielkie, ale jednak :). Rozdział był naprawdę dobry, tylko brakowało mi w nim rozbudowanych scen seksu, były one według mnie za krótkie i trochę mało szczegółowe (Ale ze mnie zboczuch ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Mam nadzieję, że rozdziały będą dodawane teraz częściej :)
    Jak się trzymasz po chorobie? (a może w trakcie?)
    P.S. Kupiłam ostatnio dwa tomy Sekaiichi Hatsukoi!
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~Eva~

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu rozdziału, z przyjemnością stwierdzam iż w twój styl zmienił się na lepsze! Oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo ❤ trafiłam tu przypadkiem, jednak z czystym sumieniem musze stwierdzić że zakochalam się w tym �� widząc komentarze z przed lat troche glupio mi to komentować, jednak nie przestawaj pisać❤ wszystkiego dobrego i ciągłej weny życzę ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Trochę minęło od tego rozdziału, ale stwierdziłam, że spróbuję napisać komentarz żebyś wiedziała, że są osoby, które dalej na Ciebie czekają. Żebyś napisała cokowiek. Dała znak, że żyjesz i czy wszystko w porządku. Martwimy się

    OdpowiedzUsuń