niedziela, 15 marca 2015

Rozdział II

   Praca w wydawnictwie była bardzo męcząca. Wiecznie spóźnianie się z manuskryptami przez moich współpracowników było nie do wytrzymania. Do tego, to ja odpowiadałem za problemy z drukarnią, więc oczywiście, to ja zawsze dostawałem baty za ewentualnie opóźnienia. Mimo to cieszyłem się, że pracuje właśnie w Marukawie. Cały dzień w pracy, a do tego Takano-san był obok. Praktycznie nigdy nie rozdzielaliśmy się na więcej niż pięć, sześć godzin nie licząc nocy, choć i tak mężczyzna czasem zabierał mnie do siebie pod pretekstem omówienia jakiejś ważnej sprawy, a potem lądowaliśmy w łóżku i.. no. Jednak to chyba jest zrozumiałe. Jesteśmy mężczyznami, którzy aktualnie są w związku. Nie możemy jak inne pary okazywać sobie miłości w miejscach publicznych. Trzymanie się za ręce byłoby skandalem, a co dopiero całowanie. Tylko w domu możemy być sobą, choć mieszkamy oddzielnie.
- Onodera! Nie bujaj w obłokach, tylko bierz się do pracy! Nie potrzebujemy tu nic nie robiących leni! - wrzasnął na mnie Takano-san.
- O..oczywiście! - burknąłem pod nosem.
Zawsze mi dogryzał, nawet bez powodu, a potem uśmiechał się cynicznie, myśląc, że tego nie zauważam, co było niemożliwe. Spoglądałem na niego zawsze, gdy miałem okazję.
-  Rit-chan*, nie przejmuj się. - powiedział Kisa.
- Okej. - powiedziałem tylko i wróciłem do swojej pracy.

~ ♥ ~  

   Gdy skończyliśmy, na dworze było już ciemno. Tym razem musiałem wracać bez Takano-san, bo musiał zostać na pewnym spotkaniu. Już miałem iść w kierunku stacji metra, gdy zatrzymał mnie krzyk.
- Onodera! Poczekaj chwilę! - zatrzymał mnie głos Hatoriego-san.
- Tak, o co chodzi? - zapytałem zaskoczony.
- To od Isaki-san. Kazał ci to przekazać. - oznajmił wręczając mi kopertę.
- Co to takiego? - zapytałem.
- Nie mam pojęcia. Dałem ci to, więc wracam do pracy.
- Ah.. Okej. Powodzenia.
- Dzięki. - powiedział i z powrotem ruszył w kierunku budynku wydawnictwa.
Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałem na kopertę.Zdecydowałem otworzyć ją w domu, na spokojnie. Być może było to coś ważnego, dlatego nie chciałem teraz o tym myśleć. Skierowałem się na stację metra nie myśląc o niczym konkretnym. Wszedłem do swojego mieszkania i odłożyłem wszystkie rzeczy na kanapę w salonie zostawiając przy tym kopertę na wierzchu. Usiadłem na łożko i zacząłem czytać:

   
   Westchnąłem z ulgą. W swojej poprzedniej pracy, też dostawałem takie zawiadomienia, więc to nie było nic nowego. Spodziewałem się czegoś innego. Gorszego? Zawsze martwiłem się na zapas nic nie znaczącymi rzeczami, przez co niepotrzebnie się denerwowałem. Stres nie był mi obcy. Co ważniejsze, towarzyszył mi prawie na każdym kroku dając o sobie znać przyśpieszonym biciem serca i nadmiernym poceniem. Byłem za bardzo nerwowy i potrafiłem sam to sobie przyznać. Odbijało się to na mojej pracy i życiu osobistym, ale każdy człowiek ma wady, to lepsze, to gorsze.
   Odgoniłem od siebie te nieprzyjemne myśli i zająłem się przeglądaniem scenopisu od Mutou-sensei*. Ostatni komiks, nad którym pracowaliśmy razem sprzedał się bardzo dobrze, więc nie miałem powodów do narzekania.  
- Dopiero wyszedłeś z pracy, a już zajmujesz się scenopisem? - usłyszałem za sobą.
Gwałtownie podniosłem głowę do góry.
- Co ty tu robisz? - powiedziałem do Takano-san. - Nie masz swojego domu?
- Przyszedłem do ciebie. - powiedział tylko. - Myślę, że powinniśmy mieszkać razem.
Zaskoczony uniosłem brwi.
- Chciałbyś mieszkać ze mną? - zapytałem.
- Oczywiście, dlaczego nie?
- Nie wiem. - mruknąłem pod nosem spuszczając głowę.
Uśmiechnąłem się lekko, a soczysty rumieniec wpełzł mi na policzki.
- Cóż, ja nie mam nic przeciwko. - powiedziałem cicho.
- Naprawdę?! - złapał mnie za ramiona.
- Tak. - szepnąłem.
- Ritsu.. - popatrzył mi głęboko w oczy.
- Hm..? - mruknąłem w jego ramiona.
- Kocham cię.
- Skąd to wiesz?
- Wiem co ?
- Że mnie kochasz.
- A skąd wiesz, że cię dotykam?
Zmarszczyłem brwi.
- Czuję to.
- No właśnie.
Zaskoczony wziąłem głęboki oddech. Takano-san przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Ach, jutro muszę wziąć wolne w pracy.
- Dlaczego? - zapytał zaskoczony.
- Popatrz. - podałem mu do ręki kopertę, którą czytałem chwile wcześniej.
Uważnie przestudiował wzrokiem całą kartkę i podał mi ja.
- Rozumiem.
- Coś nie tak? - spytałem.
- Nie, tylko.. będę tęsknić - uśmiechnął się zadziornie.
- Och.. - powiedziałem tylko i znowu się zarumieniłem
Stanowczo za często się rumienię!
- Więc, jak myślisz, gdzie powinniśmy mieszkać? - zapytał po jakimś czasie Takano-san.
- Może po prostu ja wprowadzę się do ciebie, lub ty do mnie? A czynsz będziemy płacić po połowie. Co ty na to?
- Zdecydowanie ty do mnie.
- Dlaczego?
- Bo chcę byś codziennie budził się przy mnie w moim łóżku. - powiedział spokojnie.
I znowu się zarumieniłem.
- Zawsze musisz mówić takie zawstydzające rzeczy?! - wrzasnąłem na niego.
- Nic nie poradzę. Uwielbiam twoją lekko zaczerwienioną twarz.
Już miałem odpowiedzieć, gdy napadł mnie niekontrolowany kaszel. Upadłem na podłogę i złapałem się za klatkę piersiową cały czas kaszląc.
- Onodera! Co się dzieje?! - krzyknął spanikowany Takano.
- Nie.. nie wiem. - wyszeptałem cicho.
Odkaszlnąłem jeszcze kilka razy i się uspokoiłem.
- Zdarzało się to częściej? - zapytał surowo mężczyzna.
- Nie.. - odpowiedziałem.
- Na pewno?
- Oczywiście! Powiedziałbym ci, gdyby coś się działo.Za kogo ty mnie masz?!
- Za osobę, z którą chciałbym spędzić całe życie. Nie chcę cię stracić - szepnął wtulając głowę w moje ramiona.
- P..przepraszam. - zdołałem tylko powiedzieć.
- Może jednak te badania ci się przydadzą.
- Może.. - szepnąłem.
Takano nie pozwolił mi już dzisiaj pracować. Przez resztę dnia miałem leżeć w łóżku. Wszedłem pod ciepłą kołdrę i wziąłem pierwszą lepszą książkę oddając się czytaniu.

~ ♥ ~
_________________________________________________________________________________

*chan - jest zdrobniałym przyrostkiem w języku japońskim (w języku polskim no Duś, czyli Klauduś.)

*sensei - japoński tytuł honoryfikatywny stosowany podczas zwracania się do nauczycieli, artystów itp.

piątek, 13 marca 2015

Rozdział I

   Ten dzień był jak każdy inny. Wyszedłem ze swojego mieszkania i skierowałem się do drzwi obok. Bez pukania otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Takano-san*! Wstałeś już ? Za chwilę się spóźnimy - zawołałem dalej stojąc przed drzwiami. 
- Ha? - usłyszałem tylko niemrawy głos.
Zdecydowanie pchnąłem drzwi od sypialni. Takano leżał jeszcze w łóżku i ani myślał, by gdziekolwiek iść.
- Co ty sobie myślisz?! Musimy iść do pracy! A to zawsze ty... - nie dokończyłem, bo mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i złożył namiętny pocałunek na moich wargach.
Westchnąłem w jego usta i objąłem za szyję tym samym przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Opamiętałem się chwilę później.
- Tak nie może być! Musimy iść do pracy! - Odepchnąłem go od siebie i wbiłem spojrzenie w jego oczy.
- A jeszcze przed chwilą byłeś taki chętny - uśmiechnął się ukradkiem.
Na policzki wpełzł mi czerwony rumieniec.
- T..to nie prawda! Byłem po prostu zaskoczony i .. - próbowałem się tłumaczyć, chodź sam wiedziałem, że chciałem by w tamtej chwili Takano mnie pocałował.
- Dobra, dobra. Poczekaj, pójdę pod prysznic.
- Okej. - mruknąłem.
Usiadłem na kanapie. Oparłem się o miękkie poduszki i westchnąłem ciężko. Byłem szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy. Miałem kogoś kogo kocham i on odwzajemniał moje uczucie. Nie działo się nic złego, a w pracy radziłem sobie dobrze, choć dalej w stu procentach nie przywykłem do redagowania mang. Mimo to cieszyła mnie moja praca. Nie miałem większych problemów, chyba, że inni spóźniali się z oddaniem manuskryptu na czas. To było bardzo kłopotliwe, czasem myślę sobie, że nikt nie traktuje mnie tam poważnie, choć nikt tego w jakiś specjalny sposób nie okazuje. Cieszy mnie ich pomoc, ale chciałbym by na mnie polegali i prosili o pomoc, gdy nie dają sobie rady. 
- Już jestem gotowy, możemy iść. - usłyszałem za sobą.
- Jasne. - wstałem i podszedłem do niego. - Chodźmy już.
- Ritsu.. - złapał mnie za ramię.
- C..co? - odwróciłem się pośpiesznie.
- Nie masz może gorączki? - zanim się zorientowałem już przykładał czoło do mojego.
- N..nie! Skąd ten pomysł?
- Jesteś cały czerwony.
- Zaraz przejdzie. - mruknąłem w odpowiedzi.
- Skąd możesz mieć pewność?
- Wczoraj też tak było.
Spojrzał na mnie podejrzliwie i westchnął.
- Powiedz mi jeśli źle się poczujesz, zgoda?
- Dobrze. - uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w stronę metra. Jak zwykle cisnęliśmy się w jednym wagonie z ogromnym gronem ludzi. Tokijskie metro zawsze było zatłoczone, ale mimo to cieszyłem się, że nawet drogę do pracy mogę spędzić w towarzystwie Takano. Na kolejnym przystanku zrobiło się mniej tłoczno i mogliśmy usiąść.
- W końcu. - westchnął Takano.
- Jesteś już tak stary że nie możesz chwile ustać? - drażniłem się z nim.
- Jestem tylko rok starszy od ciebie. Co znaczy że i ty jesteś stary. - uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- Co?! To wcale nie prawda!
- Tak, tak...
Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem w drugą stronę. Poczułem jak coś ociera się o moja nogę i spojrzałem w dół. Z niewielkiej torby sportowej wystawała futrzasta kulka, która się poruszała.
- Co to jest? - zaciekawiony wziąłem to na ręcę.
Pod warstwami sierści krył się pyszczek.
- Ale słodki! - powiedziałem do siebie.
Pies polizał mnie po całej twarzy a ja się zaśmiałem.  
- Przepraszam... - usłyszałem cichy głos i spojrzałem w stronę, z której dobiegał. - To mój pies..
- Ah.. Tak oczywiście. Przepraszam.
- Nie, to ja.. Nie powinnam zabierać psa ze sobą - powiedziała dziewczyna.
- Nic się nie stało. - powiedziałem i wstałem. - To mój przystanek, więc..
- Dobrze. Do widzenia.
Wysiadając potknąłem się o próg metra.
- Uważaj jak chodzisz! - Takano wrzasnął mi do ucha.
Kurczowo trzymałem się jego ręki.
- Coś się stało Ritsu? - zapytał zmartwionym głosem.
- Nie, tylko zrobiło mi się trochę słabo.
- Nie masz może uczulenia na sierść? Może to przez tego psa..
- Raczej nie. Gdy byłem mały mieliśmy psa, więc.. - wziąłem głęboki oddech i wyprostowałem się. - Możemy iść.
- Okej.
Ruszyliśmy w stronę wydawnictwa. To miał być długi i męczący dzień.

~ ♥ ~

_________________________________________________________________________________

*san - w japońskiej kulturze tytuł grzecznościowy, dodawany do nazwisk i imion, zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Tłumaczy się jako: ''pan'' lub ''pani'' . 

Wprowadzenie

    Opowiadanie jest na podstawie japońskiej mangi yaoi napisanej i zilustrowanej przez Shungiku Nakamurę pt. Sekaiichi Hatsukoi
   
   Krótki opis fabuły:
Onodera Ritsu, redaktor literacki, rezygnuje z pracy w wydawnictwie swojego ojca ze względu na zazdrość swoich współpracowników, którzy twierdzą, że korzysta z rodzinnych znajomości. Składa wniosek o pracę w Marukawa Publishing, ale zamiast preferowanego przez siebie działu literatury jest on umieszczony w niesławnym dziale mang shoujo (mangi przeznaczone głównie dla dziewcząt), Emerald. Początkowo rozważa rezygnację z pracy, zwłaszcza, że uważa swego nowego szefa, Masamune Takano, za nieznośnego i denerwującego od samego początku. Jednak Takano nieumyslnie przekonuje Onoderę do zostania w pracy, nazywając go ''bezużytecznym''. Duma Ritsu zmusza go do udowodnienia swojej wartości. Później dowiaduje się, że poprzednim nazwiskiem Takano jest Saga - takie same jak jego starszego kolego z liceum, w którym Ritsu zaochał się dziesięć lat temu.

   Proponuje przed czytaniem zapoznać się z mangą, lub anime które także powstało. Moje opowiadanie zacznie się od momentu, gdy Ritsu i Masamune będą świadomi swoich uczuć oraz będą tworzyć zwykły związek oparty na wzajemnej miłości.



Linki:
Anime LINK
Manga LINK (Tylko w języku angielskim. Mangę po polsku wydaje wydawnictwo Waneko.)
Opis LINK

~ ♥ ~