niedziela, 3 maja 2015

Rozdział VI

-Perspektywa Ritsu-

   Już od tygodnia nie widziałem Takano. Naszym jedynym źródłem kontaktu były SMS'y i długie rozmowy telefoniczne. Lekarz nie pozwalam na żadne odwiedziny z powodu mojego stanu zdrowia. Codziennie musiałem łykać przynajmniej garść tabletek, ale to nie było wszystko. Pielęgniarka co cztery godziny wstrzykiwała mi antybiotyki, dzięki którym miałem poczuć się lepiej. Przynajmniej rozmowę z matką miałem z głowy. Nie należała ona jednak do najprzyjemniejszych.
   
   - Halo? - odebrałem niepewnie.
Nie miałem odwagi, by zadzwonić do rodziców i poinformować ich o tym, co się teraz ze mną dzieje, więc gdy na wyświetlaczu mojej komórki zauważyłem napis ,,MAMA" serce podeszło mi do gardła.
   - Ritsu! Dlaczego się nie odzywasz?
   - Zaistniały pewne okoliczności.
   - Jakie znów okoliczności? Zadzwoniłbyś do An-chan. Właśnie z twoim tatą jesteśmy na wakacjach z jej rodzicami i..
   - Przecież już mówiłem że się z nią nie ozenie. - powiedziałem lekko pokaszlując.
   - Co się stało? Przeziębiłeś się?
   - Można tak powiedzieć..
   - Dlaczego nigdy mi nic nie mówisz? Przyszłabym do Ciebie i..
   - Nie jestem już dzieckiem.
   - Więc uważasz, ze już mnie nie potrzebujesz?
   - Tego nie pow..
   - Wychowałam Cię na tak dobrego człowieka i tak mi się odwdzięczasz?
   - Ja..
   - Cisza! Odezwij się jak zmądrzejesz! - powiedziała rozłączając się.
A to przecież sama chciała, bym częściej się odzywał.
   
Potrząsnąłem głową, by wyrzucić te wspomnienie z głowy.
   - Przepraszam.. - zaskoczony odwróciłem głowę w stronę drzwi. - Czas na morfologię.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
   - Morfo.. co?
   - Morfologia, to inaczej pobieranie krwi. Będziemy to robić co tydzień po dwieście mililitrów.
Instynktownie złapałem się na prawe ramię.
   - Nikt mnie o tym nie poinformował. - spojrzałem nieufnie na pielęgniarkę.
   - Przepraszam, ale musimy to zrobić. - powiedziała i wyjęła strzykawkę.
   - Ale.. 
   - Proszę zamknąć oczy, nawet pan nie zauważy a już będzie po wszystkim.
   - Gdyby to było takie łatwe.. - szepnąłem i zacisnąłem powieki. 
Z całej siły ścisnąłem kołdrę w dłoni. Paniczne bałem się pobierania krwi. Gdy bylem mały, moja matka zmusiła mnie do tego i bolało jak cholera! Przygryzłem wargę.
   - No niech pani już zaczyna. - powiedziałem zdesperowany.
   - Oczywiście.
Poczułem lekkie ukłucie, które chwile potem zastąpił ostry ból. Zacisnąłem zęby.
   - Skończone. - oznajmiła, a ja odetchnąłem z ulgą i otworzyłem oczy. 
W dłoni trzymała pokaźny woreczek krwi.
   - Po co w ogóle to pobieranie krwi? Skoro jestem chory, to ta krew także będzie miała wirusa, więc się nie przyda..
   - Takie zalecenia lekarza. - odpowiedziała szybko i uciekła wzrokiem.
Spojrzałem na nią podejrzliwie. Już miałem coś powiedzieć, ale ktoś mi przerwał.
   - Onodera-kun*! I jak się czujemy? - zapytał lekarz
   - Mogłoby być lepiej. - uśmiechnąłem się.
   - Co tu robisz Akane?
   - To.. tylko badania! Już wychodzę! - powiedziała i wybiegła.
Zmarszczyłem brwi.
   - Co z nią? - zapytałem.
   - Ah, Akane? Jest dobra w swoim fachu, ale to prawdziwa manipulantka. Lepiej się z nią nie zaprzyjaźniać.
   - Hm..
   - To jak, sprawdzimy jak jest dzisiaj? - powiedział z serdecznym uśmiechem.
   - Jasne. - odwzajemniłem gest.
   - Co się się stało w rękę? - zapytał wskazując na miejsce, gdzie jeszcze chwile temu tkwiła strzykawka.
   - Jak to? Przecież to pan kazał.. - próbowałem powiedzieć, ale przerwał mi kobiecy głos.
   - Doktorze wzywają pana na trzecie piętro! Nagły wypadek.
   - Tak, tak.. - powiedział pośpiesznie. - Do widzenia Onodera-kun, później do ciebie wpadnę.
   - Okej.. - pożegnałem się.
Opadłem zrezygnowany na poduszki. Po tym pobieraniu krwi czułem się wykończony. Usłyszałem wibracje telefonu. Zaskoczony sięgnąłem po komórkę. Wiadomość od Takano-san. 
Uśmiechnąłem się. Martwił się o mnie.
Esemesowaliśmy tak przez kilka godzin. Jedną wiadomością rozbawiał mnie do łez, drugą podnosił na duchu, a trzecią sprawiał, że robiłem się cały czerwony na twarzy. Około godziny dwudziestej trzeciej zrobiłem się strasznie śpiący. Po wizycie pielęgniarki od razu opadłem na łóżko i wtuliłem się w miękką pościel. Już miałem zasnąć, gdy telefon zawibrował mi pod głową. Na noc telefon wkładałem telefon pod poduszkę.
Zmarszczyłem brwi i wstałem z łóżka. Nie miałem pojęcia co chciałby o tej godzinie. Przecież nie mógłby być tu teraz, prawda? Nikt nie mógł mnie odwiedzać, więc to było nie możliwe. Ostrożnie otworzyłem drzwi i boso wyszedłem z sali.
   - C..co ty tu robisz?! - zapytałem otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
Na krześle siedział Takano-san i uśmiechał się do mnie.
   - Nie powinienem tu być? - wstał i skierował się w stronę wind.
Najszybciej jak mogłem podążyłem za nim i chwyciłem za ramię.
   - Nie o to mi chodziło, tylko.. - powiedziałem, ale przerwał mi usta pocałunkiem.
Jęknąłem w jego usta i mocniej przytrzymałem się materiału jego płaszcza.
   - A jeśli ktoś nas zobaczy? - zapytałem pomiędzy pocałunkami.
   - Niech patrzą.
Przestałem myśleć o rzeczach, które mogą się wydarzyć i poddałem się jego dotykowi. Weszliśmy do mojej sali i usiedliśmy na łóżko. Nagle coś sobie uświadomiłem i odepchnąłem go od siebie.
   - Przestań! - powiedziałem.
Zaskoczony odsunął się ode mnie.
   - O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
   - Przecież nie mogę cie dotykać. Co jeśli.. - moje dłonie przeraźliwie się trzęsły.
   - Mówiłem ci, nie obchodzi mnie to. - powiedział chwytając mnie za nadgarstki.
   - Ale..
   - Nie marudź! - mówiąc to pchnął mnie na łóżko.
Położył się obok mnie i objął ramionami.
   - Takano-san..
   - Cicho. Teraz jesteśmy sami. Możemy rozmawiać o czymkolwiek chcesz, lub po prostu milczeć. Wybieraj.
Wtuliłem się mocniej w jego ramiona. Był niezastąpiony. Robił rzeczy, których najmniej się spodziewałem. Zamknąłem oczy i pozwoliłem kilku łzom wypłynąć spod powiek. 
   - Płaczesz?
   - Nie.. Tylko..
   - Tylko co?
   - Tylko nie mam już do tego wszystkiego siły.. - szepnąłem zrezygnowany.
   - W porządku. Masz mnie. Nie musisz się niczym martwić. Jestem z tobą.
Uśmiechnąłem się lekko.
   - Dziękuję.
Moje ręce mocniej zacisnęły się wokół jego ciała. Westchnąłem cicho i zasnąłem.

~ ♥ ~

   Gdy rano się obudziłem, Takano-san już nie było. Zostawił tylko krótką kartkę z napisem: Dbaj o siebie. Serce zabiło mi odrobinę szybciej.
   - Co panu tak wesoło?
Zmarszczyłem brwi.
   - A pani co do tego? - zapytałem.
W drzwiach stała jedna z pielęgniarek. Nic do niej nie miałem, ale niesamowicie mnie denerwowała. Czepiała się o każdy szczegół. Była po prostu wścibska. 
   - To już nie można grzecznie zapytać?
Westchnąłem i schowałem kartkę pod poduszkę. Przecież nikt nie mógł się dowiedzieć, że ktokolwiek tu był.
   - No niby tak. - powiedziałem zrezygnowany.
   - Proszę wstać. Musimy iść na tomografię i badanie ultra dźwiękowe.
Podparłem się na dłoniach i z wysiłkiem wstałem z łóżka.
   - Proszę się nie zgubić.
Prychnąłem. Ósmy raz miałem iść do tego samego miejsca, a ona mi mówi ,,Proszę się nie zgubić"?! Wbiłem wzrok w jej plecy i ruszyłem do sali badań. Po drodze mijaliśmy różnych ludzi. Zawsze przerażała mnie poczekalnia na drugim piętrze. Mianowicie, znajdowało się tam przejście do drugiego budynku szpitala, hospicjum. Ludzie siedzący na krzesłach wydawali się tacy.. Bez życia i nadziei na lepsze jutro. Odwracałem wtedy wzrok, by nie patrzeć na ich twarze pełne bólu.
   - Niech pan wejdzie. - pielęgniarka wskazała ręką na drzwi sali.
Otworzyłem niepewnie drzwi i wszedłem do środka.

~ ♥ ~

-Stołówka-

   Przy jednym ze stolików siedziały dwie kobiety. Wydawały się bardzo zajęte rozmową,co można było wywnioskować z emocji, jakie widniały na ich twarzach.
   - Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała jedna z nich.
   - Oczywiście. Wszystko mam zaplanowane.
   - Myślę, że to jednak lekka przesada.
   - Uważasz że to jest przesadą? Nie wiesz najlepszego! - mówiąc to nachyliła się nad stołem i zaczęła szeptach drugiej do ucha tak, by nikt ich nie usłyszał.
   - Przecież to jest przestęp.. - krzyknęła niższa kobieta.
Druga czym prędzej zatkała jej usta ręką.
   - Zamknij się! A jeśli ktoś nas usłyszy?
Nie było takiej możliwości. Aktualnie w stołówce nie było żywej duszy.
   - Przepraszam.
   - Dlaczego taka jesteś? Ja także mam prawo do zemsty. Zapłaci mi za odebranie mojej posady i mężczyzny, którego tak pożądam. Ritsu Onodera. Zniszczę cię.



___________________________________________________________________________________________
*kun - przyrostek w kulturze japońskiej, używany najczęściej w stosunku do mężczyzn.
Napisalam wcześniej niż się spodziewałam, dlatego rozdział już dziś. ;))
Komentarz? *O*

1 komentarz:

  1. Bardzo mnie zaskoczyłaś kolejnym rozdziałem :) dziękuje, że sprawiłaś mi taką miłą niespodziankę.
    Co za wredna baba ;/ ciekawe co planuje? mam nadzieję, że nie zabije Ritsu. A Takano, aż brak słów, jaki kochany. Ciekawe jak sie tam dostał ;p

    ~~bella~~

    OdpowiedzUsuń