- Musi pan pozwolić nam pomóc!
- Tutaj mu nie pomagano. Jakie mam podstawy, by wam ufać?
- Może takie, że jeśli nie zabierzemy go zaraz do szpitala, umrze w ciągu kilku godzin?!
Te słowa mnie przekonały. Powoli położyłem Ritsu na nosze i odprowadziłem go do karetki.
- Niestety nie może się pan z nami zabrać. Jednak proszę jechać za nami. Zabieramy go do prywatnej kliniki.
- W porządku.
Pobiegłem do swojego samochodu. Odpalając silnik cały czas obserwowałem karetkę. W tym momencie nic innego się dla mnie nie liczyło. Trąbiłem na policjantów, którzy próbowali zastąpić mi drogę. Wyjechałem na drogę i skierowałem się za biało-czerwonym pojazdem. Po drodze mijaliśmy tłumy ludzi i reporterów, tylko czekających na taką sensację. Mocniej zacisnąłem ręce na kierownicy. Pieprzeni idioci. Nie rozumiałem jak ta sprawa mogła być tak długo utrzymywana w tajemnicy. Do tego nic nie zauważyłem. Żadnej zmiany w jego zachowaniu, która wskazywałaby na to, że dzieje się coś złego. Zabawne, jak jedno brutalne zdarzenie, może sprawić, że spojrzysz na świat inaczej. Zaparkowałem na parkingu pod szpitalem. Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do sanitariuszy.
- Mogę pójść z wami? - mój głos był pełny desperacji.
- Tak, tylko proszę nam nie przeszkadzać. Wiemy, co pan czuje.
Skinąłem głową i poszedłem za nimi. Ponownie zostawiono mnie samego w poczekalni, czekającego na dobre wieści. Po chwili przysiadła się do mnie pewna kobieta.
- Pan także..?
- Tak.
Uśmiechnęła się smutno.
- To dla pana ktoś ważny, czy może..
- Kochamy się.
- Rozumiem. - szepnęła.
Z jednej z sal wyszedł mężczyzna. Ze skwaszoną miną spojrzał w naszą stronę.
- Mówiłem ci, żebyś tu więcej nie przychodziła! - wrzasnął do kobiety siedzącej obok mnie.
- Wiem.
- Odpieprz się! - krzyknął, wymijając nas.
Ona jednak podążyła za nim. Odwróciła się jeszcze na moment i powiedziała z uśmiechem:
- Najgorzej jest być nikim dla kogoś, kto jest dla ciebie wszystkim..
Zastanowiłem się nad jej słowami. Przypomniały mi się czasy, gdy Ritsu opuścił szkołę i wyjechał uczyć się za granicę. Właśnie w tamtym momencie, myślałem, że jestem dla niego nikim. Jedno fatalne nieporozumienie zniszczyło to, co nas łączyło. Ze zdenerwowania przeczesałem dłonią włosy.
- Panie Takano?
Odwróciłem się. Niska dziewczyna stanęła przede mną z dokumentami w ręku.
- Z panem Onoderą już wszystko w porządku. Zrobiono mu płukanie żołądka i podłączono kroplówkę oraz przetoczono krew. Wszystko już w porządku.
- A co z jego chorobą?
- Leki, które podano mu w szpitalu pomogły. Jest już zdrowy.
Poczułem niewyobrażalna ulgę.
- Czy mogę..
- Tak, oczywiście. Pan Onodera jest teraz przytomny, więc macie szansę.. - uśmiechnęła się szczerze.
Nie oglądając się, wszedłem do sali numer dziewięćdziesiąt dwa. Było tam znacznie ładniej, niż w poprzedniej sali. spojrzałem na Ritsu. Siedział na łóżku spoglądając tempo w biel pościeli.
- Cześć.. - powiedziałem cicho.
Momentalnie odwrócił się w moją stronę. Wyciągnął do mnie ręce. W jego oczach było błaganie tylko o jedno. Podszedłem i mocno objąłem go ramionami. To, co działo się w ostatnich dniach było nie do pomyślenia. Nie spodziewaliśmy się, że takie rzeczy się nam przytrafią.
- Za dwa dni mogę wrócić do domu. - szepnął.
- To dobrze.
- Prawie umarłem.
- Prawie. - powiedziałem dobitnie.
- Było bardzo blisko. Nigdy o tym nie myślałeś? - zapytał. - Gdyby przypadło ci przyjść na mój pogrzeb, załamałby ci się grunt pod nogami? Potrafisz wyobrazić sobie, że zamiast ciepłej bluzy zakładasz białą koszulę, a na nią marynarkę? Że zamiast luźnych dresów, ubierasz eleganckie spodnie? Że zamiast iść na spotkanie ze mną, idziesz na mój pogrzeb? Dostając informację, że kilka minut temu moje serce przestało bić, upuściłbyś kubek gorącej kawy, osuwając się przy ścianie w dół? Krzyczałbyś i uderzył pięścią w ścianę, by zabić rozrywający ból? Wpadłbyś w atak furii demolując mieszkanie, kalecząc przy tym swoje dłonie od rozbitego szkła? Biorąc do ręki bluzę, wybiegłbyś z mieszkania po wódkę, żeby ukoić ból? Wypaliłbyś całą paczkę papierosów, kręcąc przecząco głową, że to nie prawda, że to tylko głupi sen? Nie wierzyłbyś? Nie mógłbyś się z tym pogodzić? Oszalałbyś z tęsknoty do mnie? Szybko zapomniałbyś jaki mam kolor oczu i jak szybko bije mi serce? Rzuciwszy na mój grób białą różę, pożegnałbyś się? Odchodząc, potrafiłbyś dalej żyć, po prostu, jak gdyby nigdy nic? Żyć jak do tej pory. Normalnie. Potrafiłbyś?
- Nie.
- Ja także bym nie potrafił, gdyby chodziło o ciebie.
- Przepraszam.
-To nic. Kocham cię.
- Tak. Ja ciebie też.
Przywarłem do niego ustami składając lekki pocałunek na jego wargach. Przytulił się do mnie jeszcze mocniej.
- Nie chcę się z tobą rozstawać.
- Zostanę z tobą na zawsze.
- Na zawsze.. To bardzo długo.
- Ale i tak za mało.
Mocniej wtulił się w moje ramiona. Zasnęliśmy razem na szpitalnym łóżku zapominając o reszcie świata.
~ ♥ ~
-Perspektywa Ritsu-
Następnego dnia.
Obudziłem się. Próbowałem wstać, jednak coś ciężkiego przygniatało mnie do łóżka. Spojrzałem w dół. na moim brzuchu leżał Takano-san cicho chrapiąc. Pogłaskałem go lekko po głowie spoglądając na zegarek. Dziewiąta dwadzieścia trzy. Ziewnąłem cicho. W końcu wszystko wracało do normy. Westchnąłem cicho. Dotknąłem lekko policzka Takano.
- Hej.
Mruknął coś w odpowiedzi, Uśmiechnąłem się. Powoli wstałem z łóżka i skierowałem się do toalety. Stanąłem przed lustrem. Spoglądałem na zupełnie obcą osobę. Wychudzona, blada twarz, podkrążone oczy. Westchnąłem i odkręciłem zimną wodę. Dokładnie umyłem buzię i ręce pachnącym mydłem. Wyglądałem już trochę lepiej. Wracając do pokoju potknąłem się o próg. Z hukiem upadłem na podłogę.
- Cholera. - syknąłem.
Już miałem się podnosić, gdy Takano-san złapał mnie pod pachami i bez problemu podniósł do góry.
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął mi do ucha.
Spojrzałem mu prosto w oczy. Nigdy na mnie nie krzyczał.
- Ja.. Chciałem tylko iść do toalety. Przepraszam.
Posadził mnie na łóżku. Po chwili uklęknął przede mną obejmując brzuch ramionami.
- Nie, to ja przepraszam. Przez to, co się stało szybko się denerwuję. Nie potrafię być spokojny, jeśli chodzi o ciebie.
Pogłaskałem go po głowie uśmiechając się.
- Nic się nie stało.
Podniosłem się z łóżka, a Masamune skierował na mnie pytający wzrok.
- Chodźmy na spacer.
- Ale..
- Pamiętasz, co mówił lekarz? Nic mi nie jest. Spójrz. - mówiąc to wskazałem dłonią otwarte okno. - Jest taka ładna pogoda. Od kilku tygodni nie wychodziłem na zewnątrz. Proszę.
- Okej. - powiedział.
Wyszliśmy na dwór. Ciepłe powietrze uderzyło w moją twarz, co wywołało u mnie uśmiech. Poszliśmy do parku i usiedliśmy na jednej z pobliskich ławek.
- To takie nie do pomyślenia.
- Co takiego?
- Jeszcze niedawno przeżywaliśmy jedne z najtrudniejszych chwil naszego życia. A teraz? Siedzimy na dworze, jest piękna pogoda i nie dzieje się nic złego.
- Czy to nie dobrze?
- Wspaniale. - szepnąłem. - Wreszcie poczułem się szczęśliwy.
- Mam coś dla ciebie.
Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Dla mnie? Z jakiej okazji?
- Może trochę spóźnione, ale.. - powiedział i podarował mi małe pudełeczko. - Otwórz.
Delikatnie rozplątałem białą kokardkę. Otworzyłem wieczko, a moim oczom ukazała się złota obrączka.
- Mam taką samą. - mówiąc to pokazał swoją lewą dłoń. - Dla ciebie przygotowałem jeszcze wisiorek. Mógłbyś ją sobie powiesić na szyi. Wiem, że nie lubisz nosić pierścionków, sygnetów i tego typu rzeczy, więc..
- Nic nie szkodzi. Jest cudowna. Z jakiej to okazji?
- Na twoje urodziny.
Zarumieniłem się. Wstałem i nachylając się złożyłem lekki pocałunek na jego policzku.
- Dziękuję.
Objął mnie ramieniem.
- Nie boisz się, że ktoś nas zobaczy? - zapytałem zestresowany. Do tego chwile temu go pocałowałem.
- Nikogo tu nie ma. A nawet jeśli.. Niech patrzą. Kocham cię, i chcę to okazywać.
Zaśmiałem się cicho.
- No co?
- Nic. Fajnie jest być dla kogoś wszystkim.
- Cholera. - syknąłem.
Już miałem się podnosić, gdy Takano-san złapał mnie pod pachami i bez problemu podniósł do góry.
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął mi do ucha.
Spojrzałem mu prosto w oczy. Nigdy na mnie nie krzyczał.
- Ja.. Chciałem tylko iść do toalety. Przepraszam.
Posadził mnie na łóżku. Po chwili uklęknął przede mną obejmując brzuch ramionami.
- Nie, to ja przepraszam. Przez to, co się stało szybko się denerwuję. Nie potrafię być spokojny, jeśli chodzi o ciebie.
Pogłaskałem go po głowie uśmiechając się.
- Nic się nie stało.
Podniosłem się z łóżka, a Masamune skierował na mnie pytający wzrok.
- Chodźmy na spacer.
- Ale..
- Pamiętasz, co mówił lekarz? Nic mi nie jest. Spójrz. - mówiąc to wskazałem dłonią otwarte okno. - Jest taka ładna pogoda. Od kilku tygodni nie wychodziłem na zewnątrz. Proszę.
- Okej. - powiedział.
Wyszliśmy na dwór. Ciepłe powietrze uderzyło w moją twarz, co wywołało u mnie uśmiech. Poszliśmy do parku i usiedliśmy na jednej z pobliskich ławek.
- To takie nie do pomyślenia.
- Co takiego?
- Jeszcze niedawno przeżywaliśmy jedne z najtrudniejszych chwil naszego życia. A teraz? Siedzimy na dworze, jest piękna pogoda i nie dzieje się nic złego.
- Czy to nie dobrze?
- Wspaniale. - szepnąłem. - Wreszcie poczułem się szczęśliwy.
- Mam coś dla ciebie.
Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Dla mnie? Z jakiej okazji?
- Może trochę spóźnione, ale.. - powiedział i podarował mi małe pudełeczko. - Otwórz.
Delikatnie rozplątałem białą kokardkę. Otworzyłem wieczko, a moim oczom ukazała się złota obrączka.
- Mam taką samą. - mówiąc to pokazał swoją lewą dłoń. - Dla ciebie przygotowałem jeszcze wisiorek. Mógłbyś ją sobie powiesić na szyi. Wiem, że nie lubisz nosić pierścionków, sygnetów i tego typu rzeczy, więc..
- Nic nie szkodzi. Jest cudowna. Z jakiej to okazji?
- Na twoje urodziny.
Zarumieniłem się. Wstałem i nachylając się złożyłem lekki pocałunek na jego policzku.
- Dziękuję.
Objął mnie ramieniem.
- Nie boisz się, że ktoś nas zobaczy? - zapytałem zestresowany. Do tego chwile temu go pocałowałem.
- Nikogo tu nie ma. A nawet jeśli.. Niech patrzą. Kocham cię, i chcę to okazywać.
Zaśmiałem się cicho.
- No co?
- Nic. Fajnie jest być dla kogoś wszystkim.
~ ♥ ~
- Życzymy powrotu do zdrowia.
- Dziękuję. - pożegnałem się z lekarzem.
Sięgnąłem po swoją torbę, jednak Takano wyrwał mi ją z rak.
- Nie możesz dźwigać.
- Przecież jestem już zdrowy. - powiedziałem wkurzony.
- Co nie zmienia faktu, że nie możesz się przemęczać.
- Będziesz mnie teraz niańczył?
- Już, spokojnie. - odwróciliśmy się równocześnie, gdy przemówił lekarz. - Onodera-kun, musisz odpoczywać.
- Okej. - mruknąłem.
Wyszedłem na zewnątrz i pierwszy wsiadłem do auta. Czekałem aż Takano-san zapakuje torbę na tylne siedzenie.
- Nie martw się tak o mnie. - powiedziałem, gdy był już w środku.
Złapał mnie za dłoń i ścisnął lekko.
- Przepraszam, ja boję się tego wszystkiego. Tyle zmian naraz..
- Boisz się zmian?
- Tylko jednej.
- Jakiej?
- Boję się zostać bez ciebie. - rzekł bardzo poważnie.
- Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnęłam się i potargałam jego włosy.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny
- Tak jak ty dla mnie. - pogłaskałem go po policzku. - Jedźmy.
Masamune odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę do domu. Wyglądałem przez okno i obserwowałem jak zmienił się krajobraz w czasie mojego pobytu w szpitalu. Było już prawie lato.
- Właśnie. Kiedy mogę wrócić do pracy?
- Kiedy zechcesz.
- Isaka-san zgodził się na to? - spytałem zaskoczony.
- Ten nowy, którego przyjęliśmy w ogóle nie łapie o co chodzi. Będzie w niebo wzięty, jak wrócisz. Może jeszcze uda ci się poznać Hasegawę.
- Okej. - o nic więcej już nie pytałem.
Dalej jechaliśmy już w ciszy. Po wejściu do budynku już wyjmowałem klucze do swojego mieszkania, gdy jego ręka mnie powstrzymała.
- Dziś zostajesz u mnie.
- Dlaczego? Przecież sam sobie poradzę.
- Dopiero wyszedłeś ze szpitala. Nie chcę byś zostawał teraz sam.
- Okej..
Prawdę mówiąc cieszyłem się z jego decyzji. Nie chciałem zostawać sam, ale z drugiej strony nie chciałem się mu narzucać. Co za sprzeczne myśli. Wszedłem do domu zamykając drzwi za sobą.
Poczekałem aż Takano odłoży torbę na podłogę i odwróci się w moją stronę. wyciągnąłem ręce w jego stronę i objąłem jego szyję ramionami. On, nie zastanawiając się dłużej, wpił się w moje usta. Wplotłem dłonie w jego włosy i przysunąłem się do niego jeszcze bliżej. Poprowadził mnie do swojej sypialni i obaj upadliśmy na łóżko. Zarumieniłem się lekko na myśl, co się zaraz wydarzy.
- Czy na pewno..
- Tak. Kontynuuj.
Uśmiechnął się lekko i zaczął całować mnie po całej twarzy zaczynając od skroni a kończąc na szyi. Schodził w dół powoli zdejmując ze mnie koszulkę. Jęknąłem cicho. Dotykał mnie po całym ciele zdejmując powoli resztki ubrać. Tak dawno tego nie robiliśmy. Brakowało mi jego bliskości. Powoli, lecz niezdarnie, rozpinałem guziki od jego koszuli. Gdy skończyłem zrzucił ją szybko ze swoim ramion i przycisnął mi dłonie do łóżka. Przyssał się do mojej szyi tworząc doskonale widoczną malinkę. Próbowałem uwolnić ręce, by go dotknąć, jednak on nachylił się do mojego ucha szepcząc:
- Jeszcze nie teraz..
Zjechał językiem w dół składając pocałunki na moim brzuchu. Czułem się skrępowany, ale i mocno podniecony. Każde miejsce, którego dotknął płonęło.
- Będę delikatny. - powiedział cicho i wszedł we mnie powoli uwalniając moje dłonie z uścisku. Od razu złapałem się jego ramion przyciągając go do siebie. Czułem się niewyobrażalnie szczęśliwy. Przed zaśnięciem wyszeptałem te ostatnie słowa:
- Dobrze, że jesteś.
- Nie możesz dźwigać.
- Przecież jestem już zdrowy. - powiedziałem wkurzony.
- Co nie zmienia faktu, że nie możesz się przemęczać.
- Będziesz mnie teraz niańczył?
- Już, spokojnie. - odwróciliśmy się równocześnie, gdy przemówił lekarz. - Onodera-kun, musisz odpoczywać.
- Okej. - mruknąłem.
Wyszedłem na zewnątrz i pierwszy wsiadłem do auta. Czekałem aż Takano-san zapakuje torbę na tylne siedzenie.
- Nie martw się tak o mnie. - powiedziałem, gdy był już w środku.
Złapał mnie za dłoń i ścisnął lekko.
- Przepraszam, ja boję się tego wszystkiego. Tyle zmian naraz..
- Boisz się zmian?
- Tylko jednej.
- Jakiej?
- Boję się zostać bez ciebie. - rzekł bardzo poważnie.
- Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnęłam się i potargałam jego włosy.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny
- Tak jak ty dla mnie. - pogłaskałem go po policzku. - Jedźmy.
Masamune odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę do domu. Wyglądałem przez okno i obserwowałem jak zmienił się krajobraz w czasie mojego pobytu w szpitalu. Było już prawie lato.
- Właśnie. Kiedy mogę wrócić do pracy?
- Kiedy zechcesz.
- Isaka-san zgodził się na to? - spytałem zaskoczony.
- Ten nowy, którego przyjęliśmy w ogóle nie łapie o co chodzi. Będzie w niebo wzięty, jak wrócisz. Może jeszcze uda ci się poznać Hasegawę.
- Okej. - o nic więcej już nie pytałem.
Dalej jechaliśmy już w ciszy. Po wejściu do budynku już wyjmowałem klucze do swojego mieszkania, gdy jego ręka mnie powstrzymała.
- Dziś zostajesz u mnie.
- Dlaczego? Przecież sam sobie poradzę.
- Dopiero wyszedłeś ze szpitala. Nie chcę byś zostawał teraz sam.
- Okej..
Prawdę mówiąc cieszyłem się z jego decyzji. Nie chciałem zostawać sam, ale z drugiej strony nie chciałem się mu narzucać. Co za sprzeczne myśli. Wszedłem do domu zamykając drzwi za sobą.
Poczekałem aż Takano odłoży torbę na podłogę i odwróci się w moją stronę. wyciągnąłem ręce w jego stronę i objąłem jego szyję ramionami. On, nie zastanawiając się dłużej, wpił się w moje usta. Wplotłem dłonie w jego włosy i przysunąłem się do niego jeszcze bliżej. Poprowadził mnie do swojej sypialni i obaj upadliśmy na łóżko. Zarumieniłem się lekko na myśl, co się zaraz wydarzy.
- Czy na pewno..
- Tak. Kontynuuj.
Uśmiechnął się lekko i zaczął całować mnie po całej twarzy zaczynając od skroni a kończąc na szyi. Schodził w dół powoli zdejmując ze mnie koszulkę. Jęknąłem cicho. Dotykał mnie po całym ciele zdejmując powoli resztki ubrać. Tak dawno tego nie robiliśmy. Brakowało mi jego bliskości. Powoli, lecz niezdarnie, rozpinałem guziki od jego koszuli. Gdy skończyłem zrzucił ją szybko ze swoim ramion i przycisnął mi dłonie do łóżka. Przyssał się do mojej szyi tworząc doskonale widoczną malinkę. Próbowałem uwolnić ręce, by go dotknąć, jednak on nachylił się do mojego ucha szepcząc:
- Jeszcze nie teraz..
Zjechał językiem w dół składając pocałunki na moim brzuchu. Czułem się skrępowany, ale i mocno podniecony. Każde miejsce, którego dotknął płonęło.
- Będę delikatny. - powiedział cicho i wszedł we mnie powoli uwalniając moje dłonie z uścisku. Od razu złapałem się jego ramion przyciągając go do siebie. Czułem się niewyobrażalnie szczęśliwy. Przed zaśnięciem wyszeptałem te ostatnie słowa:
- Dobrze, że jesteś.
_________________________________________________________________________________________________
Komentarz <3 ?
Cudowny rozdział, dziękuję, że dodalas, czekam na kolejny ^.^
OdpowiedzUsuńIntuicja podpowiadała mi żeby tu zajrzeć i co widzę? Nowy rozdział ! Ucieszyłam się jak dziecko, bo szczerze mówiąc nie liczyłam na żaden post przed lipcem. Mile mnie zaskoczyłaś. Rozdział jak zwykle genialny i cieszę się że Ritsu w końcu wyzdrowiał. Życzę dalszej weny i powodzenia w pisaniu.
OdpowiedzUsuń~Eva~
Miałam tak samo jak ~~Eva~~ poczułam i zajrzałam na bloga. Bardzo mnie to ucieszyło. Jestem szczęśliwa ze Ritsu wyzdrowiał. I jak Takano biegła i szukał ukochanego, już sie przeraziłam, że uśmierciłaś mi go. A potem chciał wynieść ze szpitala. Cały ten rozdział trzymał w napięciu do ostatniego słowa.I był długi :) nie mogę doczekać sie kolejnego i mam nadzieje, że raz dłuższego od tego :* p.s jak wyjazd ci mija? I na kiedy przewidujesz kolejny rozdzialik?
OdpowiedzUsuń~~bella~~
Wyjazd mija mi dobrze, dziękuję :). Rozdział prawdopodobnie ukaże się około 26 czerwca.
UsuńP.S zawsze jak pisze komentarz wyskakuje mi z inna godziną i datą.Teraz jak pisze mam godzinę 1;36 11.06.2015. czemu tak jest?
OdpowiedzUsuń~~bella~~
Już naprawione.
Usuńdziękuje :)
OdpowiedzUsuńP.S szkoda, że dopiero za 15 dni, ale mam nadzieje, że nas miło zaskoczysz i dodasz go wcześniej ;p
~~bella~~